niedziela, 19 kwietnia 2015

Co z tymi tramwajami? Co z komunikacją w Krakowie?

"Tylko od początku kwietnia doszło aż do 12 wykolejeń tramwajów (...)'". To nie brzmi zbyt optymistycznie w perspektywie nadchodzącego lata i wybrzuszania się szyn tramwajowych. Wówczas wykolejeń tramwajów może być kilkadziesiąt a pasażerowie będą zmuszeni ćwiczyć cierpliwość. Jeśli tendencja się nie zmieni, to prawdopodobnie tak będzie. 

Jako miłośnik komunikacji tramwajowej, widzę szereg jej zalet, ale też widzę jeden z największych minusów. Każda awaria związana z zatrzymaniem się składu powoduje efekt domina i sprawia, że pozostałe składy również się zatrzymują. Jeśli tramwaj kursuje wydzieloną przestrzenią to nie jest to jeszcze wielki problem, gorzej, kiedy taka awaria ma miejsce w centrum miasta, gdzie szyny dzielą wspólny pas z transportem samochodowym, wówczas to tragedia. 

Często przy wykolejeniach zostaje naruszona struktura sieci trakcyjnej, co oznacza, że tramwaje pozostające jeszcze w trasie, powinny zostać przekierowane na inne trasy. Zanim pogotowie techniczne nie naprawi usterki, nie można wznowić ruchu. Ostatnio zdziwieni pasażerowie nie mogli zrozumieć, czemu nie jedziemy zgodnie z rozkładem, skoro tramwaj z przeciwka wykoleił się na zewnątrz, a w naszym kierunku nic nie zostało zablokowane. Poza tym procedury bezpieczeństwa zapewne zatrzymują wszelki ruch w obrębie zaistniałego zdarzenia wypadkowego. Rozwiązaniem może być na przykład taki system: http://infotram.pl/tramwaj-bez-kabla_more_16888.html

Zorganizowanie autobusowej komunikacji zastępczej w czasach lotów kosmicznych trwa kilkadziesiąt minut. Nie można mieć pretensji, że autobusy z jakiegoś miejsca muszą dojechać oraz nie ma przecież w gotowości niezliczonej ilości autobusów wraz z kierowcami. Zawsze takie niezaplanowane sytuacje jak wypadki komunikacyjne to małe tragedie ludzkie. Ktoś nie dojedzie na ważne spotkanie, ktoś spóźni się na randkę.

Patrząc na Kraków, widzę jak miasto jest coraz bardziej zakorkowane komunikacją miejską. Na nic ograniczanie wjazdu do centrum. Ludzi w autobusach i tramwajach jest coraz więcej i jeśli wszyscy przesiedliby się do komunikacji miejskiej, to zwiększyłyby się te korki. Już dziś nie wystarczają przystanki podwójne, prędkość przewozowa nie zachwyca, tramwaje stoją na skrzyżowaniach, nawet w momentach mniejszego nasilenia transportowego, czekając na wolny przejazd. 

Ktoś kto codziennie pokonuje na przykład trasę pomiędzy Dworzec Główny Zachód a Politechniką doświadcza cudu organizacyjnego. Stadami przyjeżdżające autobusy i tramwaj pod przystanek przy Politechnice. Loteria. Nie wiadomo, czy tramwaj jest "podwójny" czy nie. Od interpretacji tego faktu przez kierowców zależy nasz los na przystanku. Wówczas podbiegamy pod autobus stojący za tramwajem i wsiadamy lub podbiegamy pod autobus stojący za tramwajem i orientujemy się, że kierowca czeka na odjazd tramwaju, wówczas biegniemy za autobusem, żeby do niego wsiąść na początku peronu przystankowego, gdzie zwolniło się miejsce po tramwaju. 

Pasażerowie startujący z Zachodu mają nieco południowe standardy podróży, gdzie nikt się nie spieszy. Autobus czeka na światłach przy skrzyżowaniu Pawia/Szlak, następnie przy przystanku Politechnika, potem przy włączeniu się do ruchu przed estakadą. Cud! Czepiam się, ale naprawdę za dużo czasu marnuje się w tych "poczekalniach". 

Czekam na cud transportowy w Krakowie albo rewolucję transportową. Na razie mamy prace kosmetyczne wokół Plant. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz