Wystawienie jednego z moich ulubionych przedstawień teatralnych przez jeden z moich ulubionych teatrów w Centrum Kongresowym było chybionym pomysłem. Przeniesienie spektaklu ulicznego w przestrzeń pudła scenicznego sprawiło, że z widowiskowych "Ślepców" nie pozostało nic. Podobały mi się dwa momenty i oba związane z konfetti. To były jedyne chwile, które magicznie pokonały zastaną rzeczywistość.
W tej rzeczywistości, w której język teatru ulicznego nie został zamieniony na język teatru kongresowego, stała się rzecz dziwna, zapewne największa wypadkowa tego wieczoru. Postaci, które przecież stają się ślepe, zaczęły funkcjonować jakby od zawsze były głuchonieme!
Niech "Ślepcy" pozostaną teatrem ulicznym, a w przestrzeniach zamkniętych niech żyją swoją dobrą jakością w takich miejscach jak kiedyś zaistniały w dawnej zajezdni tramwajowej przy ul. Świętego Wawrzyńca. Tego życzę z całego serca, lekko obolałego niedawnymi wydarzeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz