poniedziałek, 17 listopada 2014

Dewaluacja marzeń.

Podczas każdych wyborów rzesze kandydatów obiecują nam polepszenie obecnej sytuacji. Słyszymy i czytamy, że znów będzie lepiej, dostatniej, wyżej, cieplej i milej. Czyżby marzenia otrzymane wraz z wyborem poprzednich włodarzy nie usatysfakcjonowały nas? Zdewaluowały się? Czy apetyt na marzenia rośnie w miarę jedzenia? A może nie wybieramy tych, którzy chcą nam darować raj?

niedziela, 2 listopada 2014

Spudłowana stylistyka, czyli „Zemsta Romea i Julii” w ramach Nocy Poezji



Tytuł wydawał się bardzo intrygujący, publiczność zapewne liczyła na liryczne dzieło z elementami dramatu, w końcu pojawia się „Zemsta” z „Romeem i Julią”, oraz zwycięstwo obrazu nad słowem, tak jak to było podczas ubiegłorocznej Nocy. Poprzednim razem przedstawienie było wysokich lotów, bardziej pasowało do nurtu poetyckiego.

Tym razem dostaliśmy mieszankę tekstów dramatycznych kilku autorów, klasyków. „Zemsta” została przemielona z dziełem Shakespeare’a i okraszona jeszcze kilkoma wstawkami. Samego tekstu było zbyt wiele. Aktorzy byli zmuszeni do czytania tekstu trzymanych w ręku i to na szczęście uratowało całe wydarzenie. Widz widząc ten fakt przyjmował wszystko z przymrużeniem oka i nie wymagał za wiele. Przystał na proponowaną formę prezentacji, którą tak naprawdę zdominował nie tylko papier maszynopisu ale i tektura pudeł wykorzystanych do budowy fredrowskiego muru. Na szczęście Noc Poezji, jak sama nazwa wskazuje, jest produktem jednorazowym. 

We wstępie zapowiedzianym przez Prolog między innymi takimi słowami jak: „Dwa równie stare i potężne rody / w Krakowie, gdzie się rozgrywa sztuka, / Wskrzeszają horror straszliwej niezgody, / I znów krew kamienie Rynku zbruka”, pojawiają się wszystkie postaci, a raczej wjeżdżają staromodnymi samochodami, stylizowane na celebrytów. Dominuje groteska a la cukrowa wróżka lub Cruella de Moon. Gdyby pozostawić taką formę, mniej mówić, skupić sią na mniej lub bardziej udanych obrazach, myślę, że spektakl obroniłby się bardziej. Samochody wyjechały, aktorzy zostali sami, a teksty zostały w dłoniach. Może trzeba było zrobić bal na wybiegu? Czerwonym dywanie? W końcu miała się polać krew, a tylko rodziców rodów krew zalała w finale. 

W dalszej części budowany jest mur, który oddziela rodziny Cześników Capulletii oraz Rejentów Montecchi. Sam pomysł na jego stworzenie, funkcjonowanie budowniczych-tancerzy, jest bardzo prosty. Przez moment zajmują czas i przestrzeń w akcji, dzięki czemu nie jesteśmy zarzucani tekstem, dzieje się w końcu coś plastycznego, możemy nieco odpocząć.

Wielkim zaskoczeniem i plusem dla realizatorów było podjęcie się teatralizacji nieco kontrowersyjnego tekstu, zwłaszcza w Królewskim Mieście Krakowie. Kto liczył, mimo pomieszania tekstowego, na układny finał miłości Julii i Romea, mógł się rozczarować. Albowiem Romeo wyrzuca z siebie: „Bić albo nie bić łbem w ten mur okrutny? / Bo cóż mnie czeka tu? O losie smutny! Że mnie ożenią czuję! Z jakąś babą! Na samą myśl już robi mi się słabo”. Intryga szybko się zawiązuje, po słowach Papkina już wiadomo w jakim kierunku będzie prowadzona akcja: „Prawdę mówiąc brzydzi mnie to: / Składać hołdy wciąż kobietom. / Zdobyć pannę – rzecz nie trudna, / Wdowę, żonę – też. Lecz – nudna! / O im innym marzę skrycie, / Za niego bym oddał życie!” Podstolina i Julia także czują do siebie sympatię, a słynna scena balkonowa służy zerwaniu zaręczyn i daniu „dyla” w realizację własnych pragnień i seksualności. 

Wielka kłótnia rodów jest zupełnie nieczytelna, czym bliżej końca „Zemsty”, tym bardziej dialogi przypominały strzelanie z karabinu maszynowego i coraz bardziej bywały niezrozumiałe i nie kojarzone z postaciami, które podawały tekst. Dymna jako Ordon ratuje całą sytuację, przede wszystkim sceniczną, wysadza całe wydarzenie w powietrze, zatem spektakl kończy się bombowo!

„Niechaj zagrzmią nam fanfary, Pijmy zdrowie każdej pary. Taka, inna – miłość przecie / Najwyższym dobrem na świecie! W krótkiej ziemskiej przygodzie / Czyż nie lepiej żyć nam w zgodzie?” – kończy Prolog (Ordon).

Anna Dymna jako Prolog (Ordon) wypadła najbardziej poetycko. Nawet jej nieruchome siedzenie nad rynkiem, na rusztowaniach, w pozie zadumy pokazywało, że jest gwiazdą. Stać na scenie, to znaczy siedzieć, i skupić uwagę, też trzeba umieć.

Tematyka zaskoczyła widzów. Proponuję następnym razem, jeśli znów będzie realizowany równie kontrowersyjny tekst upublicznić go przed premierą dla czytelnego odbioru akcji lub po premierze, jako ciekawostka. Tekst bywa zabawny. Spektakl przez to też bawił.

Cytaty od: Aleksander Fredro & William Shakespeare, Adam Mickiewicz & Bronisław Maj.