niedziela, 12 kwietnia 2015

Uroki podrózowania po ojczyźnie.

Czas świąteczny oraz weekendowy sprzyjają podróżowaniu. Standardy krajowych przewoźników bardzo się zmieniają. Niegdysiejsze olśnienia transportowe gasną, na ich miejsce pojawiają się nowe, to co niegdyś raziło, dziś odchodzi w niepamięć.

Wciąż żałuję, że krajowa komunikacja lotnicza kuleje, a nawet jeśli wydaje się interesująca ze względów czasowych, to koszta są dużo większe niż wylot do Londynu czy innego zachodnioeuropejskiego miasta. Widocznie decydentom nie zależy na tym, by przesiąść się z samochodów, busów, autobusów w maszyny latające. Czemu nie piszę, że z pociągów? Ponieważ w ostatnim czasie pociągi popadły w niełaskę, ich rozkłady są wciąż zmieniane i niedostosowywane do oczekiwań podróżnych, którzy przesiedli się do autobusów. Przyznać trzeba, że takiego szaleństwa jakie fundują nam w połączeniach przewoźnicy pomiędzy miastami wojewódzkimi między sobą oraz stolicą, dawno nie było. Kusi przede wszystkim cena, czas nie zawsze. Chociaż na trasie Kraków - Katowice - Wrocław czas nie gra roli, jedynie cena. 

Kiedy w Czechach weszły na rynek słynne żółte autobusy, ich standard zachwycał. Dziś podróżujemy tam w przestronnych pokładach, z miejscem na nogi, co jest ważne dla osób, które od narodzin urosły co najmniej metr, z ekranami przed sobą i ofertą filmów, programów, gazet, cateringu... W ciągu lat ceny nie wzrosły tak znacznie, tylko złotówka osłabła, standard zwyżkował. Czystość i świeżość widoczna jest od samego wejścia. Prawie niemiecki porządek.

Zaskoczyło mnie, że kiedy na polski rynek wszedł autobusowy przewoźnik, który dziś ma mocną pozycję, nie nastąpiła tego typu ewolucja. Mam wrażenie, że autobusy są coraz starsze, że nie są remontowane, a przede wszystkim, że pomiędzy kursami nie są sprzątane. Czasami zamiast ze śmietników, pasażerowie korzystają z przestrzeni między siedzeniami. Pomimo że stewardessa chodzi z workiem na śmieci przez pokład w końcowym czasie podróży, po skonsumowaniu i wypiciu opłaconej w bilecie oferty gastronomicznej, pasażerowie pozostawiają resztki swojej bytności wokół siedzeń. Czemu nie znika to przed kolejnym rejsem?

Ostatnio korzystałem z kolei, owszem, ceny mogą odstraszyć, jeśli naprawdę chce się zaoszczędzić na transporcie. Zaskoczyły mnie pozytywnie zestawy trakcyjne wojewódzkich przewoźników. Przestronne i czyste, nie to co dawniej, kiedy graffiti było dominantem kolorystycznym blachy. W połączeniach międzyregionalnych zupełna Europa. Ze względu na aurę, miejsca do przewozu rowerów były puste i w tych przestrzeniach można rozprostować nogi, przeprowadzić rozmowę ze współpasażerami czy przez telefon komórkowych nie przeszkadzając nikomu. Poza tym zawsze można przejść się przez cały skład w celu rozciągnięcia przykurczów oraz uniknięcia zatorów żylnych w przyszłości.

Osobiście uważam, że obecnie kolejowe standardy biją na głowę autobusowe, ale stwierdzam też, że krajowe koleje szybkich prędkości są przereklamowane a ceny nieatrakcyjne, zwłaszcza opłaty manipulacyjne w momencie kupna biletu u konduktora. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz