wtorek, 19 stycznia 2016

Nieco z prasówki teatralnej.

"Bądźmy szczerzy, krytyka jest bezradna wobec takiego uprawiania teatru. Zwłaszcza krytyka starego typu, nauczona, że teatr coś interpretuje - może tekst, może po prostu rzeczywistość - a krytyk sprawdza koherencję owej interpretacji, jej konsekwencję i logikę. Dziś koherencja nie jest w cenie, ponieważ teatr przeważnie nie tyle interpretuje temat, ile buduje wokół niego kokon skojarzeń, odniesień i asocjacji. Ciąg zdarzeń nie musi prowadzić dokądkolwiek, wystarczy, że wizje są atrakcyjne, efektowne i błyszczące tudzież odsyłają do problemów i pytań, które akurat się nosi w świecie. Żeby czytać użyte znaki, trzeba by znać wszystkie telewizyjne hity serialowe, z których pożyczane są sygnały na temat postaci, trzeba by rozpoznawać cytowane songi, pamiętając, jaki zespół i w jakich okolicznościach je śpiewał. A cała ta wiedza i tak będzie zbędnym bagażem, gdy okaże się, iż cytat lub odniesienie bynajmniej nie ma implikować myślowych konsekwencji. Ma jedynie służyć chwili, robić nastrój, nasycać scenę odpowiednią barwą emocjonalną. Staroświecka krytyka analityczna nie ma tu żadnego pola do popisu". 

Jacek Sieradzki, Piaskownica, Dialog 10/2015, str. 61.

Niech żyje wojna!!! - tym razem na wojnie oberwałem miłym rykoszetem.


niedziela, 10 stycznia 2016

Holokaust i pandy w Polskim Teatrze Tańca, czyli "Jewrope".

Widziałem bardzo niedobry spektakl o holokauście. Z dzisiejszej perspektywy, wciąż nie znalazłem celowości jego powstania i wykorzystanych w nim środków. Nagości za dużo, układy choreograficzne w rozlanym i zmarnowanym mleku. Może zbyt mocno chciano dotrzeć do młodych odbiorców i zapomniano, że na widowni znaleźli się dojrzalsi widzowie.

„Czy zastrzeliłbyś dwie pandy, aby uratować jednego Żyda?“, pytają aktorzy wybranych widzów. Pytani szybko udzielają pozytywnej odpowiedzi…" Na moim spektaklu nie było wyłącznie pozytywnych odpowiedzi. Poza tym na przedstawione odpowiedzi zespół nie potrafił reagować. Można było odpowiedzieć cokolwiek. Osoba z mikrofonem biegła dalej i wpychała go w gardło kolejnej zaskoczonej osobie. Chciałbym usłyszeć odpowiedź na to pytanie kogoś, kto przeżył holocaust. Tylko czy zespół znalazłby czas na refleksję i cierpliwość, jeśli byłaby za długa. Poza tym takie pytanie w przedstawionej stylistyce dyskotekowego chaosu mogą doprowadzić w przyszłości to zapamiętania przez młodszych, że holokaust dotyczył pand!

"Twórcy spektaklu zadają sobie pytanie: co się dzieje kiedy taniec zderza się z rzeczywistością? Tropy narracyjne wskazane przez autorów, dotyczą Holokaustu i pokazują jak wiele mamy jeszcze do zrobienia aby refleksja na ten temat zadomowiła się w naszej świadomości." Zadomowienie w świadomości dotyczy zatem zupełnie młodej widowni. Dla pokolenia wojennego i powojennego, żadnych deficytów w tym zakresie nie ma. Również dla pokolenia wnuków, których dziadkowie przeżyli nie tylko wojnę ale i holocaust. Zatem spektakl powinien być prezentowany z informacją: spektakl do lat 30!


Podobno nie ma głupich pytań. Na pewno są pytania nie na miejscu.

I nadszedł czas, kiedy spektakle Polskiego Teatru Tańca nie zachwycają.
________________________________________________________________________
Cytaty za: http://www.ptt-poznan.pl/spektakle/aktualne/jewrope-2014-/ Stan na 10.1.2016

sobota, 9 stycznia 2016

Mała refleksja o spektaklu pt. "Sprzedam dom, w którym już nie mogę mieszkać" Teatru KTO.

To wciąż bardzo dobry spektakl. Kto nie widział, niech żałuje. Jeśli coś dojrzewa niczym wino, to w tym przypadku ciężka praca zespołu aktorskiego niczym górników w kopalni diamentów, stała się brylantem.

Pisałem już o nim: http://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2015/03/sprzedam-dom-w-ktorym-nie-moge-juz.html

"Stół z powyłamywanymi nogami. Na stole i pod stołem" - kolejna niespodzianka ze srony krakowskiego Mumerusa.

Przepiękny, kameralny spektakl. Dziękuje reżyserowi, że wprowadzając aktorów na widownię, nie wprowadził nas widzów w skomplikowane interakcje. Dziękuję też reżyserowi, że słowo mówione jest słyszalne. To wielka rzadkość w polskim teatrze.

Widzowie wchodzą na widownię zajmując swoje miejsca. Mijają się z majaczącym ruchowo zespołem aktorskim, który jest niczym duchy. Nie przeszkadzają nam w wędrówce wzdłuż rzędów. Sami sprawiają wrażenie, jakby byli nie na miejscu. Spektakl zaczął się. My stworzyliśmy teatr, zapełniliśmy jego przestrzenie. Aktorzy zaczęli teatr, wypełniając go przedstawieniem.

Prosty początek, który już można interpretować. To wielka zasługa Mumerusa, że dysponując kameralnymi środkami tworzy wielki teatr. Kolejny raz, kilka osób, tym razem trzy osoby, tworzą prawdziwy teatr, zawładnęli naszą wyobraźnią i przez niemal godzinę byli zajmujący.

Stroje przykurzone, może barkowe, makijaż niczym maska. W ustach teksty staropolskie. Pierwsze słowa to cytaty najstarszych zabytków języka polskiego. To właśnie słowo staje się teatrem. Napędza działania. A wszystko co widzimy jest wirtuozerią. Żadnych zbędnych zabiegów. Piękne przedstawienie, które cieszy oko i ucho. 

I na tym zakończę dzisiaj pisanie o tym przedstawieniu. Koniecznie muszę je zobaczyć jeszcze raz. Wtedy mam nadzieję opisać smaczki "Stołu".
______________________
http://www.mumerus.net/

Ogłuszyć kabaretem, czyli "Macabra Dolorosa" w Teatrze Nowym w Krakowie.

Poszedłem z ciekawości. Zapomniałem co to kabaret dada, dzięki spektaklowi chciałem sobie przypomnieć teorię, która wywietrzała z głowy.

Przy szatni kartka informująca, że w spektaklu będą wykorzystane światło stroboskopowe i dym. Nikt nie napisał, że będziemy ogłuszeni dźwiękiem. Nie polecam tego spektaklu osobom ze słuchem absolutnym. Po tym wydarzeniu mogą stracić swój boski dar. 

Atakowani dźwiękiem jesteśmy od samego początku. Nie wiem ile to decybeli, ale poziom niezłej dyskoteki. I ten poziom utrzymuje się bardzo długo. Po kilku minutach miałem ochotę wyjść.

Ten huk, to nie tylko wynik krzyku aktorki w mikroport, ale też i perkusji, skądinąd bardzo dobrej, ale w małej przestrzeni widowni Teatru Nowego, po kilku minutach już wywołującej przeciwstawne odczucia.

Ponieważ mój mózg został ogłuszony na dłużej, muszę zajrzeć do literatury pomocniczej. Zatem cytując to co można przeczytać na stronie, postaram się z tym polemizować.

"Muzyczny spektakl oparty na motywach historii Katarzyny W., tekstach z Medei, listach Magdy Goebbels oraz materiałach dotyczących spraw słynnych dzieciobójczyń." - wszystko wrzucone do jednego worka. Nie wiem, dlaczego postać Katarzyny jest tak samo ważna jak historyczna postać Magdy Goebbels. Nie znalazłem uzasadnienia dla tego zabiegu. Widocznie słowo "słynnych" mocno się zdewaluowało.

"W formie surrealistycznego show nawiązującego do rewii DADA z pierwszej połowy XX wieku, noir kabaretu niemieckiego, w duchu dokonań ekspresjonistycznych opowiedziana zostanie historia przemocy, szaleństwa i upadku człowieka w jego najbardziej intymnej i organicznej sferze – rodzicielstwie; kobiety/matki – w kontekście reżimu, ideologii totalitarnych, choroby i depresji." - w sumie to można by było jeszcze dodać jeszcze wiele cech gatunkowych oraz połowę terminów ze słownika wyrazów obcych i chorób medycznych.

"W spektaklu usłyszeć będzie można często po raz pierwszy przetłumaczone na język polski piosenki Nicka Cave’a, The Tiger Lillies, Marilyn Manson, Einsturzende Neubauten, Cinema Strange, The Dresden Dolls, Grinderman i innych, a także autorskie utwory napisane specjalnie na potrzeby przedstawienia." -  wielu piosenek nie usłyszałem, ale nie tylko piosenek. Przeszkodził mi krzyk i wrzask.

"Ukłony należą się przede wszystkim Katarzynie Chlebny. Niesamowita gra aktorska, genialna modulacja głosem i umiejętność zmieniania twarzy i nastroju w błyskawicznym tempie, a wszystkie te umiejętności sprawiają, że nie da się od niej oderwać wzroku nawet na moment(…)" - dla mnie nie było zmian nastrojów. Tylko dwa momenty całego przedstawienia były wyciszone: piosenka o kolorze i tekst o otrzymaniu orderu. Nic więcej.

"Wbrew skandalizującym zapowiedziom „Macabra dolorosa” to mocny, bolesny seans w formie rewii, którego motywem przewodnim są uwikłanie, cierpienie i odrzucenie. Miło nie jest, ale to jedno z tych przedstawień, o których trudno zapomnieć." Bolesny na pewno dla moich dla uszu. Po tej uczcie wrzasku, żałuję że nie serwują amnezji w tabletkach. Zapomnieć o tej teatralnej przygodzie. Już dawno nie byłem tak szczęśliwy wychodząc z teatru.   

I nieco inne rozczarowanie. Kolejny raz wywołana została publiczność na scenę, której kosztem bawiono się. Byłem zażenowany, że widzę coś takiego. Kabaret, gdzie aktorka pokazuje swoje umiejętności i bezbronny widz.
_______________________________________________________________________________
 Cytaty za: http://teatrnowy.com.pl/spektakl/macabra-dolorosa/ Stan na 9.1.2016.

"Wszystko o kobietach" w Teatrze Ludowym, czyli wszyskto o miłości.

Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jest to dobry spektakl. Niekoniecznie na niego powrócę, jako tragikomedia bardzo dobrze się sprawdza, ale od teatru oczekuję czegoś więcej niż tylko pośmiania się. Aktorki wykonują dobrą robotę wcielając się w kilkanaście postaci. Od wieku przedszkolnego, na szczęście zagranego bez infantylizmu, po wiek senioralny, który śmieszył bardzo nie tylko młodą widownię, ale również tę, która doświadcza już późnej starości. Poszczególne wątki mieszają się wraz z trwaniem spektaklu, a my w tych niciach odkrywamy kolejne łączące się ze sobą zdarzenia. I jeśli oglądamy bohaterki, to wszystkie poszukują miłości: ludzkiej, matczynej, siostrzanej, koleżeńskiej, męskiej... Finałowy wiersz bardzo ładnie wszystko podsumowuje. 

Po "Wszystko o związkach", o którym pisałem już: http://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2015/11/niewiele-o-zwiazkach-czyli-mending.html, to kolejna propozycja krakowskiego Teatru Ludowego, którą można zobaczyć, jeśli ktoś szuka teatru lekkiego i przyjemnego.

Z tych dwóch tytułów wybieram kobiety. Do obejrzenia pozostali mi jeszcze faceci w przedstawieniu "Wszystko o mężczyznach".

_________________________________________
http://ludowy.pl/spektakl/12-wszystko-o-kobietach

Tak przy okazji o Nowym Roku.

No i stało się, rok 2016 mnie tutaj zastał. Zatem Wszystkiego Naj!