niedziela, 6 kwietnia 2014

Na teatralnej mapie Krakowa rzuca się w oczy mocno Teatr KTO, dla niewtajemniczonych informacja: czytamy ka-te-oo. Jeden z młodszych teatrów miejskich, ale już nie najmłodszy. Jedna z ciekawszych scen, pod względem repertuarowym oraz posiadanej bazy. Scena bardzo przypomina te znane nam przestrzenie z czasów studenckich, z krzesłami i ławkami stanowiącymi rzędy. Nawet bez krzeseł i ławek miło byłoby siedzieć sobie na podłodze i delektować się sztuką prezentowaną w tym przybytku Melpomeny. O sztuce lub stukach napiszę następnym razem. W tym teatrze nie znajdziemy celebrytów, i bardzo dobrze, dość mam zadufanych, przereklamowanych miejsc, chcę oglądać prawdziwy teatr, w którym się interpretuje i gra, a zespół aktorski to team na bardzo wysokim poziomie. Tak trzymać!
Starość i nieużywalność przychodzi obecnie wyprodukowanym bardzo szybko. Mijają niecałe dwa lata ochrony gwarancyjnej, a sprzęt nie nadaje się do użytku. Ostatnio w ostatnich dniach gwarancji wysiadło zupełnie oprogramowanie mojego telefonu łącznie z dotykiem. Po kilku dniach od oddania tego cuda współczesnej techniki zadzwoniono do mnie z informacją, że model jest już przestarzały, demode, deklase, do de i ce, z górnym ef, i że w związku ze związkiem nie można go już naprawić, brakuje części zamiennych, a wręcz są one nieosiągalne, nawet na czarnym rynku. Jak to dobrze być wiekowym modelem niczym moje video, które pamięta jeszcze lata osiemdziesiąte, odtwarza kasety video z lat dziewięćdziesiątych, bo tych z lat dwutysięcznych to nie za bardzo, nie trzymają tak dobrze wizji i fonii jak te z poprzedniego stulecia!

czwartek, 3 kwietnia 2014

Temat Ukrainy jakby przycichł w mediach. Czyżby przyśpieszona skleroza? Rozbawiły mnie szczątkowe doniesienia prasowe: "NASA zrywa współpracę z Rosją (...) Wcześniej agencja zapewniała, że polityka na Ziemi nie powinna wpływać na stosunki kosmiczne". Brzmi bardzo komicznie. / Źródło: PAP/.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Ze zjawiskiem przystanek podwójny było mi się spotkać po raz pierwszy w Krakowie. Jako osobę z prowincji, zaskoczyła mnie wielkomiejska organizacja potoków pasażerskich. Tam skąd pochodzę, zatoczki przystankowe nie są zbytnio długie, kiedy przyjeżdża autobus sytuacja wygląda leniwie, dopiero przyjazd kilku autobusów, w tak zwanym stadzie, uaktywnia typ sportowca wśród pasażerów. Fakt, że nie mieszczą się wszystkie w zatoczce, nie oznacza, że nie otworzą drzwi i będą czekać na dogodniejszą pozycję dla pasażerów. W takim przypadku rozpoczyna się nie tyle walka z czasem, ale walka z przestrzenią. Pokonanie kilkudziesięciu czasem metrów przez osoby podążające w kierunku autobusów ukierunkowanych na różne cele wygląda jak plan filmowy z dobrą reżyserią tłumów. Niestety, czasami zdarzają się wypadkowe, ktoś nie zdążył wsiąść do autobusu, kierowca nie poczekał, chociaż jego linia autobusowa kursuje raz na kilka godzin. To potwierdza moje przypuszczenia, że Kraków jest sennym miastem, bez zbędnych nerwów, a społeczeństwu żyje się sielsko.