Ostatnio otrzymałem wiadomość od osoby czytającej tego bloga: "Cały nasz rok przeczytał pańską recenzję o Transdyptyku i w żadnej mierze pan nas nie uraził, jedynie rozbawił., więc niech Pan nami się nie przejmuje. Proszę się zapoznać z recenzją o tym spektaklu od innych ludzi, link jest zamieszczony pod pańską recenzją. I dla Pana będzie lepiej jeśli Pan będzie chodził na balet, a nie tracił swój czas na spektakle teatru tańca, których Pan jak Pan sam mówi nie rozumie i nie zapowiada się na to że zrozumie".
Bardzo uradował mnie fakt, że mój tekst miał niejaką rzeszę czytelników, tym bardziej radowała mnie świadomość, że z tekstem tym zmierzyli się przyszli mgr sztuki aktorskiej. Jako przyszłe elity tworzące mapę kulturalną naszej rzeczywistości, może w swojej twórczości radosnej zastanowią się również, że odbiorcą ich sztuki może być zupełny laik z zakresu tańca, który nie odczyta tego, co autor miał na myśli, minie się z głównym przesłaniem. Nie powinna taka persona pojawiać się na przedstawieniach teatru tańca, a tym bardziej opisywać świat zastany z własnej perspektywy. Nawet jeśli ten opis jest niszowy i daleki od uświęconej normatywności.
Zatem jak to się dzieje, że teatr rozumiem, film rozumiem, muzykę rozumiem, balet rozumiem, jestem oblatany w tymi i owym, a nie rozumiem teatru tańca. Widocznie w życiowym doświadczeniu gdzieś zagubiłem umiejętność odczytywania jego kodu. A może współcześnie brak w nim opowieści. Polski Teatr Tańca rozumiem, ale zapewne tylko dlatego, że ma dopełnienie w postaci Balet Poznański.
Recenzję, do której link jest pod moją recenzją, przeczytałem nie raz i w moim przekonaniu jest dużo lepsza od spektaklu. Wyrazy uszanowania dla autora. Mam wrażenie, co mnie nieco niepokoi, że byliśmy na dwóch różnych przedstawieniach. Miło mi czytać, że moja twórczość blogowa nosi znamiona recenzji, osobiście nazwałbym ją jedynie formą eseju.
Recenzję, do której link jest pod moją recenzją, przeczytałem nie raz i w moim przekonaniu jest dużo lepsza od spektaklu. Wyrazy uszanowania dla autora. Mam wrażenie, co mnie nieco niepokoi, że byliśmy na dwóch różnych przedstawieniach. Miło mi czytać, że moja twórczość blogowa nosi znamiona recenzji, osobiście nazwałbym ją jedynie formą eseju.
I równie ciekawa wiadomość na zakończenie: "Bardzo dziękuje za opinię i recenzję. Ciesze się, że masz odwagę pisać co myślisz, niczego nie neguję bo masz prawo do wyrażania swojej opinii. Krytyka uczy i daje kopa do działania. Dziękuje". Ja również dziękuję za tę wiadomość.
PS. Zarzucano mi często, że zbyt technicznie podchodzę do przedstawionego
świata scenicznego. Że opisuję maszynerię, psujące się rekwizyty,
niewłaściwy dobór elementów dekoracji. Ale jeśli z owego świata
przedstawionego tylko tyle udaje się odczytać? Niegdyś było mi dane
obejrzeć dość gwiazdorską "chałturę" ze stolicy. Publiczność
opuszczająca widownię zachwycona była jedynie wyjątkowo sprawną zmianą
dekoracji. Tak bywa czasami w świątyniach melpomeny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz