Zupełnie nie rozumiem języka młodych, młodych rocznikowo, bo myślę, że jakaś młodość we mnie została albo nie rozumiem "tego" języka młodych. Bo jeśli popatrzeć na "Niech żyje wojna!" to też jest młodość i stylistyka teledysku. W przypadku "Amoku" wyszedłem ze spektaklu zniechęcony do tego tytułu.
W programie czytamy: "Spektakl jest próbą przekrojowego spojrzenia na problem szkolnych
masakr, wniknięcia w istotę tego zjawiska przede wszystkim z
perspektywy dziecka, a także zadania nowych pytań dotyczących
mechanizmów jakimi rządzą się szkolne zamachy, od mechanizmów
kierujących myśleniem sprawców, po mechanizmy przedstawiania tego typu
tragedii w mediach". I znów reklama ciekawsza od spektaklu. Owszem, przestrzeń sceniczna z olejną lamperią i krzywymi krzesłami oraz ławkami wyglądała dosyć znajomo, ale później niewiele było szkoły, niewiele było dzieci. Za to dużo zabawy w nastolatków przez tych, którzy niedawno nimi byli, na szczęście bez infantylizmu.
Liczyłem, że spektakl poruszy problem przemocy naszych polskich szkół, a uczestniczyłem w panelowym przeglądzie "Światowych Dni Przemocy" łącznie z wydarzeniami na wyspie Utoya, które nie mają wiele wspólnego z problem szkolnych masakr. Żadne przesłanie, które udało mi się odczytać, nie pokazało nic nowego.
Jeśli studenci mają się uczyć aktorstwa i teatru, to nie uważam tego przedstawienia za zbyt dobry punkt w ich drodze artystycznej. Zastanawiam się kolejny raz, czy ktoś panuje nad złożonymi egzemplarzami reżyserskimi? Poza tym egzemplarz reżyserski i finał pracy na scenie, to dwie rożne rzeczy. Czy studenci też mają prawo zrezygnować z roli jak w teatrach zawodowych? Chciałbym wierzyć, że studenci wiedzą o czym mówią i zgadzają się z myślą reżysera, której ja nie odczytałem.
"Tworzymy poetycką narrację, która przez swoją niejednoznaczność dotyka problemu z zupełnie innej, egzystencjalnej perspektywy. Cały spektakl balansuje pomiędzy tymi dwiema, nielinearnymi narracjami, dokumentalistyczną a metaforyczną, poetycką a brutalistyczną (...)". Może za dużo tych narracji, ja doliczyłem co najmniej cztery.
"Tworzymy poetycką narrację, która przez swoją niejednoznaczność dotyka problemu z zupełnie innej, egzystencjalnej perspektywy. Cały spektakl balansuje pomiędzy tymi dwiema, nielinearnymi narracjami, dokumentalistyczną a metaforyczną, poetycką a brutalistyczną (...)". Może za dużo tych narracji, ja doliczyłem co najmniej cztery.
Jedyny dla mnie interesujący moment w przedstawieniu, to próba czytania tekstu i jego teatralizacja przez socjopatę-darmaturga. Bardzo groteskowa i pozwalająca odetchnąć śmiechem od nudności oparów soku pomidorowego.
http://www.pwst.krakow.pl/amok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz