czwartek, 28 września 2017

40 lat Teatru KTO.

Piękna rocznica. Mniej więcej 3/4 tego czasu udało mi się być widzem w tym teatrze. Życzę zachowawczo 50 lat! Przy setnych urodzinach istnieje ryzyko, że mogę być na nich nieobecny.

sobota, 16 września 2017

Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych - Feta 2017 - Gdańsk.


Zupełnie przypadkiem trafiłem w Gdańsku na Fetę. Widziałem niewiele. Zachwyciła mnie przestrzeń, w której działy się wydarzenia teatralne, ułatwiającej oglądanie pojedynczych przedstawień, jak również obserwacje innych scen plenerowych - okolice Dolnego Miasta. Na zdjęciach krótka dokumentacja. Najciekawszym przedstawieniem, które udało mi się zobaczyć, była realizacja grupy Mimbre i jej "Wondrous Strange".














________________________________
http://feta.pl/pl/wondrous-strange?day=2017-07-14%2015%3A00%3A00%2C%202017-07-14%2018%3A00%3A00%2C%202017-07-15%2014%3A00%3A00%2C%202017-07-15%2018%3A00%3A00

30. ULICA Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych Fahrenheit 451 - Kraków

Byłem, widziałem niewiele z całego festiwalu. Zachwyciłem się warstwą wizualną epilogu "F451", co skromnie dokumentuję zdjęciem. Jeśli zdarzenia teatralne, które obejrzałem mogę zamknąć klamrą: "Fahrenheit 451", to dziś chętniej wracam wspomnieniem wrażeń artystyczych do książki Ray'a Bradbury'ego oraz filmu François Truffaut.

"Szyc" w krakowskim Teatrze Barakah.

„Szyc” jest współczesną groteską przeplataną songami z muzyką Renaty Przemyk. Sztuka śmieszy, bawi, ale przede wszystkim wprowadza między widzów zastanawiający niepokój…To spektakl wielokrotnie nagradzany na festiwalach teatralnych za reżyserię, aktorstwo, muzykę. „Szyc” jest jedną z dwóch (obok „Królowej wanny”) sztuk Hanocha Levina wystawianych w Teatrze BARAKAH. Levin z powodzeniem bawi się stereotypami. Dla żydowskiej rodziny Szyca człowiek to towar, za którym stoi banknot o określonym nominale, a wydanie córki za mąż jest jak – ciągle powtarzający się motyw – handel mięsem. I nawet w klasycznym konflikcie starzy-młodzi nie chodzi tu o ideały czy wartości, ale o majątek i władzę. W obecnych czasach uzależnienia od konsumpcjonizmu sztuka zyskuje kolejny wymiar i kolejne znaczenia - czytamy na stronie:
http://teatrbarakah.com/barakah-wp/events/event/szyc/

Dodam tylko od siebie, że oglądamy mistrzowskie aktorstwo w wykonaniu Lidii Bogaczównej oraz Pawła Sanakiewicza. Słuchamy bardzo dobrego wykonania piosenek. I to przyczynek do ponownych odwiedzin Teatru Barakah dzięki czemu są szanse, że ten tekst będzie w przyszłości bardziej obszerny.
 

'Młody Frankenstein" z chorzowskiej Rozrywki odmładza śmiechem.

Od premiery „Młodego Frankensteina” minął już ponad sezon. Jest to przedstawienie, po którym czuje się niedosyt. Musical, który bardzo przypadł mi do gustu. Może to już reguła, że chorzowskie wersje sceniczne musicali sygnowanych przez Mela Brooksa dają gwarancję sukcesu.
 
„Młody Frankenstein” zaskakuje przede wszystkim grą aktorską. Dobór obsady dokonany niczym w hollywoodzkich czy broadwayowskich produkcjach. Idealny.

Dariusz Niebudek jako Igor cały czas w formie. Podziwiam go za wytrzymałość w cielesnej stylizacji, wykrzywieniu, grymasach. Wiloletta Białk idealnie nadaje się do roli  Elżbiety. Jest kobieca w każdym calu, niczym ikona stylu i celebrytka funkcjonuje w przedstawieniu, zachowując najwyższą klasę do momentu spotkania z Potworem. Wówczas traci głowę, zasady i zatraca się w miłości, przy naszej wielkiej aprobacie. Jej narzeczony Dr Frankenstein to rola wprost dla Artura Swięsia. Tomasz Jedz jako Potwór rewelacyjny, szkoda, że tam mało słyszymy jego wokal. Anna Surma jako Inga podoba się przez cały spektakl. Jarosław Czarnecki jako Inspektor zaskakuje swoim prowadzeniem postaci. Zapomina się, że to on.  Pustelnik Adama Szymury sprawnie zagrana perełka aktorska. I wreszcie Maria Meyer, która robi z publicznością co chce, czasami ma nas naprawdę w garści. Jest zjawiskowa, od początku do końca przedstawienia.

Poniżej nieco w telegraficznym skrócie zapamiętane przeze mnie obrazy z akcji scenicznej, przyznam się, że już dawno widziałem to przedstawienie, ale w tym sezonie ponownie je obejrzę.
- zachwycająca scenografia – statek, posiadłość dr Frankensteina, miasto...
- kostiumy, za walory wizualne i techniczne, ułatwiające szybkie zmiany garderoby w kulisach!
- charakteryzacja podkreślająca grozę.
- animacja po miłosnych uniesieniach Elżbiety i Potwora wykonanej ze smakiem i oczywiście klasą, bo to jednak dotyczy postaci Elżbiety.
- rewelacyjna piosenka Marii Meyer pt. „Był mym facetem”/ He Vas My Boyfriend/. Aktorka sprawnie bawi się tekstem, konwencją, ma dystans również do siebie. A kiedy puszcza oczko do widza, widownia szaleje.
- wóz konny i konie! Prosty pomysł, który wywołuje salwy śmiechu. Dodatkowo piosenka o bujaniu na sianie /"Roll in The Hay"/, mistrzostwo!
- choreografia i opracowanie ruchu dla scen zbiorowych oraz ilustracja do piosenek: "Nie dotykaj mnie" i wariacji z duchami/przodkami.
- piosenka i układ do „Nie dotykaj”! / Please Don't Touch Me/. Duża energia młodości na scenie.

Sukcesu nie byłoby również bez reżyserii, którą na szczęście widać w tym spektaklu. Jest pomysł, jest energia, jest show! Jest dużo odmładzającego śmiechu, aż żal opuszczać widownię.  

I tylko jeden moment, który mnie nie zachwycił i znów związany jest ze tańcem stepowym. Cały numer pt. "Puttin' on the Ritz. Step martwy jak widoczne w tym numerze kostiumy tancerek/truposzy. Choreografia, energia, tempo jak wyrwane z zupełnie innego przedstawienia. Przepraszam za te słowa, ale tak niestety to odebrałem.

niedziela, 3 września 2017

W nowym sezonie o starym sezonie.

Witam po przerwie i jednocześnie w nowym sezonie artystycznym. Było dużo czasu, żeby zatęsknić za widzianymi w poprzednim sezonie przedstawieniami. Największy niedosyt odczuwałem w związku z "Pieśnią gminną" Teatru Mumerus oraz "Do dna" sceny PWST. Jednocześnie to dla mnie najlepsze przedstawienia ubiegłego sezonu. Pierwszy to najlepszy spektakl teatru niezależnego, drugi to najlepszy dyplom PWST. Tym razem brak refleksji nad produkcją związaną z teatrem państwowym/miejskim.