poniedziałek, 5 stycznia 2015

"The Blue Room" niczym różowa landrynka.

„The Blue Room”. Znów o produkcji teatru PWST. Tym razem faceci bardziej z krwi i kości, tym razem scenariusz bez rzucania na kolana, tym razem pytanie: po co to wszystko?

Jeśli zaczniemy od pytania: po co to wszystko? To odpowiedź brzmi: nie wiem. Ani zaskakującego aktorstwa, ani zaskakujących scenicznych rozwiązań. Nie przepadam za wszelkimi rankingami, bo jak na przykład porównać Aleksandrę Śląską z Meeryl Streep, jednak patrząc na propozycje dostępne w ostatnim czasie na afiszu teatru PWST, wybiorę „Samobójcę” zamiast „The Blue Room”. 

Podstawą działań scenicznych są duety damsko-męskie. Pomiędzy duetami a oczekującymi lub odpoczywającymi po swoich epizodach pozostałymi członkami zespołu aktorskiego czasami dochodzi do interakcji, ale mają one charakter kosmetyczny czy typowo techniczny, jak na przykład podanie rekwizytu czy zmiana dekoracji. Kolejną zasadą są wymiany aktorskie pomiędzy kolejnymi epizodami, jedna z postaci staje się partnerką/partnerem  w kolejnym duecie. Żadnego zaskoczenia, z puli pozostającej w oczekiwaniu wykruszają się kolejne osoby, metodą wykreślania i na podstawie różnicy płci odgadujemy, kto będzie brał udział w kolejnym spotkaniu damsko-męskim. Nawet pojawienie się osoby trans jest zabiegiem zupełnie niepotrzebnym. Ot, taka ciekawostka, bardziej ciekawi umiejętność poruszania się aktora w butach na obcasie niż jego sceniczna motywacja psychologiczna. 

O czym zatem jest spektakl? Spektakl jest przede wszystkim o seksie. Brakuje w nim właśnie psychologii postaci, są tylko zarysy kobiet i mężczyzn, bez zajmującej historii. Seks jest w tym wydaniu kalekim erotyzmem. Nie ma nic wspólnego z miłością, bohaterowie uprawiają go i przechodzą do następnego epizodu. Porzucona postać z pierwszego duetu, staje się postacią łączącą całość z ostatnim epizodem. Ani to głos przeciwko społecznemu przyzwoleniu na niewierność, ani głos za wyższością miłości nad cielesnym aktem. Nuda niczym w Brnie. 

Najlepszy duet to ten, w którym bohaterka jest aktorką. Zaskoczyło mnie zastosowanie teatru w teatrze, natomiast mocno zmęczyło nerwowe krzyczenie bohaterki. W teatrze, zwłaszcza na scenie studyjnej, środki powinny być bardziej oszczędne. 

Nieco wyżej i nieco lepiej podczas następnego dyplomu!


http://www.pwst.krakow.pl/the-blue-room

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz