„Baśń o Andersenie w reżyserii Małgorzaty
Hajewskiej-Krzysztofik na podstawie Andersen. Życie baśniopisarza Jackie
Wullschläger w przekładzie Maryny Ochab z fragmentami baśni, listów i
dzienników H.Ch. Andersena w przekładzie Bogusławy Sochańskiej” – czytamy na
stronie spektaklu – nie zachwyca. Można nawet użyć określenia, że nuży i nudzi,
niczym potrawa w której za dużo wszystkiego, niczym nie tylko przysłowiowe dwa
grzyby w barszczu. Brak zdecydowania się na kanwę scenariusza prawdopodobnie
przyczyniło się to niezbyt interesującego efektu końcowego. Bo mamy tutaj i
elementy biografii, i baśni, i nawiązania do kultury masowej. „Hans
Christian Andersen jest w agonii. Baśnie Andersena i halucynacje umierającego
poety materializują się na scenie, żeby złożyć się na podsumowanie jego życia.
Spektakl jest teatralną transmisją z mózgu umierającego człowieka” – czytamy dalej. To za dużo jak na jeden
wieczór.
Trudno odnaleźć sens powołania tego
przedstawienia na scenę. Po pierwsze zespół sobie nie radzi ze wszystkimi
zadaniami aktorskimi. Najgorzej ma umierający Andersen, może fizycznie ogrywa
umierania, ale głosowo jest w nim wciąż życie i siła. Królowa Śniegu jest
posągowa, ale aktorka ją odtwarzająca będzie posągowa również w innym wydaniu.
Czasami ma się wrażenie, że nie wszyscy świadomie wiedzą w czym uczestniczą. Są
rzuceni w twistera, gdzie wiruje żywy plan, teatr cieni, realizm i naturalizm,
symbolizm z alegorią, postaci rzeczywiste i bajkowe. Tylko niczemu to nie służy
i nie uczy tych, którzy prezentują dyplom. Na scenie klasycznej chcę
klasycznego teatru.
Ciekawe fragmenty przedstawienia są dwa. Czyste
stylistycznie i mogłyby istnieć samodzielnie lub stanowić kanwę czegoś
większego. Pierwszy to baśń o małym i dużym Klausie wykorzystująca interesująco
teatr cieni, część w której zespół czuje się bezpiecznie i bawi się tą
konwencją. Aż żal serce ściska, że po tej świeżości wracamy do męki umierania.
Myślę, że realizacja kilku baśni, nawet z umierającego Andersena, mogłaby się
obronić, niż ta właśnie „transmisja z mózgu umierające człowieka”. Widz w
czasie tej baśni odpoczywa. Odpoczywa po krzyku Meislingów i widzi teatr,
prosty, bajkowy z opowieścią posiadająca wstęp, rozwinięcie i zakończenie.
Krzyk Meislingów na scenie klasycznej, która jest niczym studyjna był nie do
zniesienia. Jakaś pomyłka reżyserska.
Postać Cioci Bólzęba to prawdziwa kreacja istoty
bólu zęba. Ciekawie interpretacyjnie poprowadzony monolog, czekało się jeszcze
na kolejne pomysły związane z przeżywanie kontroli dentystycznej i dźwięków
wydawanych przez pacjenta na madejowym łożu/fortelu dentystycznym. Dźwięk
instrumentu dentystycznego prowadzonego po blasze pudełka go chroniącego –
niesamowicie „traumatyczny’ i na długo wbija się w pamięć. Zmusza widza do
fizycznego przeżywania spektaklu.
Na scenie mamy starego i młodego Andersena. Nie
wiem kim jest młody Andersen. Cieniem? Wychodzi z cienia? Chce się zmienić w
kogoś, kim nie jest? Aktor sprawnie miota się po scenie, walczy z
przeznaczeniem albo własną cielesnością, stylizowany jest w finale na Michaela
Jacksona, chociaż w ruchu przypomina Barysznikowa z „Białych nocy”. Nie wiem,
czy to dobre odczytania i ku czemu zmierzają. Nie wiem, nie wiem, nie wiem…
Nie wiem też czemu służy piosenka w obcym języku
i dwóch mężczyzn śpiewających sobie miłośne wyznanie? Że to Skandynawia i
wszystko ma być obce i niezrozumiałe...
Agonii nie widać na scenie. Za to słychać
zapadające się łoże śmierci. Naprawdę pora umierać, jeśli w teatrze widzi się
taką tautologię. Proponuję efektem domina jeszcze spowodować zawalenie
dekoracji, uśmiercić pozostałą część postaci a następnie zdjąć spektakl z
afisza. Jednak to zbyt baśniowe rozwiązanie.
„Powiedz mi, o czym teraz pomyślałam?” – pyta się
Królowa Śniegu . Czemu widzowie zostali na widowni i nie wyszli – odpowiadam.
PS. Z ciekawostek przebywania na widowni:
słuchanie komentarzy widzów i widzek, nie wiem czym powodowanych, może
zazdrością? Najwięcej uwag dotyczyło zbyt obszernej dolnej części bielizny
młodego Andersena oraz poranionych nóg Królowej Śniegu.
http://www.pwst.krakow.pl/basn-o-andersenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz