Przed lekturą poniższego postu zapraszam do lektury tego wpisu:
http://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2015/03/biegnij-lola-biegnij-tym-razem-o.html
A teraz wracamy do tekstu właściwego, który poniżej.
Spektakl zmęczył mnie swoją długością, brakiem estetyzmu w strojach, jakby za dużych, problemami z rekwizytami, zaplątujące się skakanki skupiały uwagę widzów, stając się niezamierzonymi zadaniami aktorskimi, z których należało sprawnie wybrnąć, no właśnie, sprawnie. Nie lubię realizacji, w których zespół aktorski jest wrzucony w rzeczywistość sceniczną niczym: „bo taki mamy klimat”. Przyznaję się, że nie zmam się na tańcu, a na tańcu współczesnym wcale. Preferuje balety klasyczne, gdzie Zła Czarownica Zachodu więzi Konika Garbuska, gdzie Maja Plisiecka jest energią tańca, nie tancerką, gdzie Maximowa i Wasilijew są miłością, a nie tylko parą tancerzy.
http://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2015/03/biegnij-lola-biegnij-tym-razem-o.html
A teraz wracamy do tekstu właściwego, który poniżej.
Spektakl zmęczył mnie swoją długością, brakiem estetyzmu w strojach, jakby za dużych, problemami z rekwizytami, zaplątujące się skakanki skupiały uwagę widzów, stając się niezamierzonymi zadaniami aktorskimi, z których należało sprawnie wybrnąć, no właśnie, sprawnie. Nie lubię realizacji, w których zespół aktorski jest wrzucony w rzeczywistość sceniczną niczym: „bo taki mamy klimat”. Przyznaję się, że nie zmam się na tańcu, a na tańcu współczesnym wcale. Preferuje balety klasyczne, gdzie Zła Czarownica Zachodu więzi Konika Garbuska, gdzie Maja Plisiecka jest energią tańca, nie tancerką, gdzie Maximowa i Wasilijew są miłością, a nie tylko parą tancerzy.
Klamra ze wspomnianymi skakankami
niczego nie wnosi. Skakanka, kanka, nka, ka, a
- pamiętam taką wyliczankę, ale to też mi nie pomogło zrozumieć
spektaklu. Tancerze zaczynają od skakania pierwszą część, tancerki kończą
drugą. Pomiędzy tym wszystkim brak mi opowieści.
I znów świat znany nam z codzienności, widzimy na scenie: delikatni faceci i silne kobiety. Nawet jeśli
możemy odczytywać niektóre ustawienia jako jednopłciowe, to kobiety zdominowały
facetów siłą i odzieniem scenicznym. U mężczyzn interesujące były ustawienia
związane z wybijaniem się i wpadaniem na partnera, który upadając stawał się
jednocześnie amortyzować siłę upadku. Atakujący ciekawie na nim zastygał, w
celu nie tylko artystycznego efektu, ale i bezpieczeństwa pracy. U kobiet nie
podobała mi się nagość, nie było przyczyny by ją wykorzystać, choć scenicznie
prezentowała się bardzo pięknie. Choreografia nic mi nie mówiła, czasami
pojawiało się coś interesującego w opowieści tańcem, ale głownie dopadała mnie
nuda i ziewanie.
Największy minus całego przedstawienia,
to wypowiadanie tekstów przez postaci. Po co tekst, skoro mamy język tańca, to
pomieszanie stylistyk zupełnie było niepotrzebne. Kiedy tancerki przez siedzącą
przy klawiszach postać zostawały wywoływane do różnych zadań /wstań, powstań,
obróć się, rozbierz się, nic nie rób, jesteś wolna/, miało się wrażenie, ze
wszystko jest improwizowane, zupełne przeciwieństwo całej wcześniejszej
choreografii.
Podziwiam cały zespół aktorski za
umiejętność zapamiętania choreografii, chyba każda z grup miała do zatańczenia
godzinną część, jeśli nie dłuższą. Chapeau bas panowie tancerze i panie
tancerki. Nie wiem, czy przy tak rozbudowanej choreografii funkcjonuje jeszcze
pojęcie „szybkie zastępstwo”. I numer jeden dla mnie, jeśli już o numerach
mowa. To postać 28FSB+. Najbardziej wyrazista, krwista, ostra i chyba najlepiej
oddająca przesłanie przedstawienia.
Następnym razem poproszę krócej,
czytelniej, jednorodnie stylistycznie…
http://www.pwst.krakow.pl/transdyptyk
http://www.transdyptyk.com/
http://www.rozswietlamykulture.pl/reflektor/2014/01/23/taniec-o-dwoch-twarzach/
OdpowiedzUsuń