Kilka lat po premierze
udało mi się w końcu zobaczyć przedstawienie w reżyserii Olgi Lipińskiej. To
nazwisko działało jak magnes. Również nazwisko autorki tekstu brzmiało
apetycznie. Niestety, otrzymaliśmy rzecz niejadalną, nieco już klasyczną i
jakby już nieadekwatną do prestiżu sceny. Tego typu realizacja powinna znaleźć
się na scenie teatrów lubujących się w bardziej rozrywkowym repertuarze.
Zacznę od rzeczy technicznych.
Rozumiem, że kultura żywego słowa leży, emisja głosu należy do dziedzin, z
których należałoby się doktoryzować. Odwiedzając tak zacny teatr powinniśmy się
spodziewać wyżyn technicznych i artystycznych. Tymczasem nie wszystkie postaci
były słyszalne i to niekoniecznie w ostatnich rzędach. A jeśli już było je
słychać, to niektóre podane teksty były niezrozumiałe. Komunikaty kolejowe
czasami lepiej zrozumieć. Najlepiej z dykcją wypadła aktorka wcielająca się w
postać Pani Boyle, jeśli wierzyć stronie internetowej teatru, jest to Anna
Sokołowska. Najlepiej podawała tekst, ze świadomością, że jeśli nawet z daleka
sceny nie widać, to aktorów należy usłyszeć. To w tym przedstawieniu
najciekawsza żeńska postać, dodatkowo dobrze zagrana i jaka szkoda, że tak
szybko znika ze sceny. Duże brawa za kunszt aktorski!
Reżyseria spektaklu
balansuje pomiędzy kryminałem a komedią, gdyby robiło się groteskowo,
mielibyśmy niezłą zabawę. Niezłą zabawę niesie nam przede wszystkim postać
Christophera, grana jeśli się nie mylę przez Grzegorza Mielczarka. Bawi się
swoją rolą, konwencją i chociaż jest poprowadzony jako miękki facet, to wydaje
się bardzo prawdziwy. Publiczność od początku darzy go swoją sympatią.
Tekst nie zaskakuje. Nie
wiem czyja to wina? Autorki, reżysera, aktora prowadzącego postać policjanta.
Podczas przedstawienia tak nieczytelnie podawał tekst, że od razu można było
stwierdzić jego niepoczytalność, co potwierdził finał. Nie wiem jak nazwać ten
zabieg, świadomą kreacją czy niezamierzoną wypadkową wypalania się długoletnim
graniem?
Zupełnie nie wiem, czemu
na scenie pojawia się postać Agathy Christie? Niczemu nie służy, nie wyjaśnia
swojej obecności, co jakby wymaga dopełnienia po wygraniu finału przez
bohaterów przedstawienia. Jeszcze jedno, dlaczego w postać autorki tekstu
wciela się mężczyzna? Znak czasów?
„Atmosfera niepokoju
i wzajemnych podejrzeń gęstnieje z minuty na minutę” – czytamy na
stronie teatru, czyli coś mnie ominęło, ponieważ w tym czasie mnie dopadała
nuda. „Adaptacja sceniczna jednej z najsłynniejszych opowieści królowej
kryminału grana jest w Londynie nieprzerwanie od 1952 roku
i mimo ponad 20 tys. przedstawień trudno dostać na nią bilety.
Prezentujemy ją w mistrzowskiej realizacji Olgi Lipińskiej” – czytamy dalej.
Przykro mi to stwierdzić, choć cenię mistrzostwo Kabaretów Pani Olgi
Lipińskiej, ale to przedstawienie jest jedynie poprawne. Na krakowskie
przedstawienie bilety nie są trudne do zdobycia, nie będzie potrzeby trudzić się ich ponownym zdobyciem, przynajmniej w moim przypadku.
http://www.slowacki.krakow.pl/pl/spektakle/aktualne_spektakle/_get/spektakl/20
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz