niedziela, 23 września 2018

Najlepszy, najlepsza, najlepsi w sezonie 2017/2018 - refleksje.

Po lekturze podsumowania ubiegłego sezonu w miesięczniku Teatr nr 9/2018, czyli rubryki: „Najlepszy, najlepsza, najlepsi w sezonie 2017/2018”, dotarła do mnie smutna prawda, że jako widz widziałem niewiele z tego co najciekawsze. Zobaczyłem, co zobaczyłem, opisałem na blogu to, co opisałem. Śmiem nieśmiało przypuszczać, że z oceniającymi ubiegły sezon widziałem wiele, ale finalnie rozbiło się o gusta. 





Po lekturze podpisuję się pod słowami, które zacytuję poniżej. Obie wypowiedzi dotyczą kategorii - rozczarowanie sezonu:
  • „Może poczucie flauty? Że polski teatr, ten społecznie zaangażowany, mający chęć mówienia o rzeczywistości, osiadł na estetycznej i myślowej mieliźnie. Że reżyserzy albo powtarzają za rzeczywistością, albo robią po raz kolejny swoje stare spektakle. A młode pokolenie zamyka się w hipsterskich gettach spektakli-performansów i spektakli-eventów. Ale mogę być też być po prostu już starym dziadem i nie dostrzegać potencjału...” /Aneta Kyzioł/.

  • „Rozwścieczająco infantylna skłonność współczesnego teatru do wciągania na scenę widza i wyprawiania z nim różnych brewerii, czasem marnie śmiesznych, czasem głupio upokarzających. Dotychczas była to raczej domena cyrkowych clownów” /Jacek Sieradzki/. Od siebie dodałbym jeszcze, o czym pisałem wielokrotnie, wpychanie widzowi mikrofonu w usta, co przynosi najczęściej podobne skutki.


niedziela, 20 maja 2018

O gustach się nie dyskutuje...

O gustach się nie dyskutuje... zatem to będzie monolog. Dziś krótko o Nagrodzie Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego.

Człek pisze sobie do szuflady o teatrze, zastanawia się, czy dobrze pojmuje myśli twórców, intencje aktorów, wątpi zbyt często. Przywołuje mistrzów, prosi o pomoc w zrozumieniu, niektórych prosi o wytłumaczenie. I dzięki Nagrodzie Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego, dochodzi do wniosku, że z myśleniem i gustem nie jest tak źle, że inni czuja podobnie, tzn. kapituła lub kapituły wspomnianej Nagrody. 

"W roku 2017 po raz pierwszy Miasto Kraków przyznało również Nagrodę Specjalną im. Stanisława Wyspiańskiego dla teatrów nieinstytucjonalnych. Otrzymał ją zespół aktorski Teatru Mumerus za "niepowtarzalny i oryginalny styl spektakli, stałą i konsekwentną realizację i prezentację (przez 17 lat) awangardowych przedstawień teatralnych w różnych miejscach Krakowa, awangardowe podejście do form teatralnych, całokształt pracy artystycznej i edukacyjnej". Teatr Mumerus gości na łamach tego bloga dość często. 

"JERZY ZOŃ (...) Za realizację w 2017 roku trzech widowisk plenerowych, nadających nowy kontekst przestrzeniom publicznym Krakowa („Vivat Kościuszko”, „Fahrenheit 451 Kraków”, „Weselisko”), za 30 lat realizacji Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych oraz 40 lat prowadzenia Teatru KTO". /Wręczenie nagród nastąpi 16 czerwca 2018 r. podczas tegorocznej edycji Nocy Teatrów w Rynku Głównym/. Teatr KTO również gości tutaj często. 

Te dwie sceny, miejska i niezależna, są w czołówce moich upodobań artystycznych, co nie znaczy, że wszystko kupuję z dobrodziejstwem inwentarza. Czasami się mocno nie zgadzam z proponowaną wizją artystyczną. Jednak język tych dwóch autorskich teatrów przemawia do mnie najbardziej.

Trzecia, najczęściej odwiedzana przeze mnie scena, AST /dawniej PWST/, również zaistniała przy Nagrodzie Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego. "16 czerwca 2017 roku Nagrodę Teatralna im. Stanisław Wyspiańskiego otrzymała Ewa Kaim, aktorka teatralna i filmowa, związana ze Starym Teatrem w Krakowie, pedagog krakowskiej PWST - Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego, za reżyserię spektaklu dyplomowego "Do dna", przygotowanego przez studentów Akademii". 
___________________________________
https://www.bip.krakow.pl/?dok_id=97346
https://www.bip.krakow.pl/?dok_id=51326

#Gwałt na Lukrecji - dyplom krakowskiej AST

Hasztag przy tytule nawiązuje do akcji #metoo. "Spektakl dyplomowy #Gwałt na Lukrecji inspirowany poematem Williama Szekspira bada problem przemocy seksualnej wobec kobiet i powszechnego niedostrzegania jej źródeł" - czytamy w programie. Czy o takim dyplomie, poruszającym tak ważny temat można pisać negatywnie? 

Dyplom jest przede wszystkim pokazaniem umiejętności aktorskich studentów w nim grających. Niestety, nikt dla mnie w tym przedstawieniu nie był prawdziwy. Może tym razem zespół mówił o zbyt poważnym zagadnieniu, które warsztatowo go przerosło.

I najciekawszy dla mnie element przedstawienia - materac na którym umieszczone zostały prawdziwe wpisy osób doświadczonych problemem molestowania nie zaistniał w przedstawieniu tak jak moim zdaniem powinien. Ta najbardziej prawdziwa część całych działań scenicznych i realny dowód w sprawie Lukrecji została odstawiona na bok, bez większej refleksji, a przecież jej ogranie mogłoby być piorunujące. 

Temat bardzo ciekawy, za to chylę czoła, tylko podany dla mnie z mało ciekawy sposób. Rozumiem, że aktorów ubrano w rajstopy, żeby ośmieszyć ich męskość, ale w kontekście przemocy seksualnej nie było to moim zdaniem wzmacniające warstwę współczesną. Nie było nawet groteskowe.

Z tego co wiem, młodszej widowni, również pokoleniowo, przedstawienie podoba się.
__________________________________________________
http://krakow.ast.krakow.pl/gwalt-na-lukrecji-rez-marcin-liber












http://krakow.ast.krakow.pl/gwalt-na-lukrecji-rez-marcin-liber

Jerzy Zoń laureatem Nagrody Teatralnej im. Wyspiańskiego!!!

"Jerzy Zoń laureatem Nagrody Teatralnej im. Wyspiańskiego. środa, 16 maja 2018 r. Dyrektor Teatru KTO Jerzy Zoń został laureatem tegorocznej Nagrody Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego ustanowionej przez Radę Miasta Krakowa i przyznawanej za szczególne osiągnięcia lub wydarzenia w dziedzinie teatru. Nagrodę specjalną otrzymał zespół Teatru Nowego Proxima.

Jerzy Zoń laureatem Nagrody Teatralnej im. Wyspiańskiego
Fot. Bartek Cieniawa / KTO 
 
Wręczenie nagród nastąpi 16 czerwca podczas tegorocznej edycji Nocy Teatrów w Rynku Głównym.
Jerzy Zoń – reżyser i aktor teatralny, dyrektor i współzałożyciel krakowskiego teatru KTO – jest siódmym laureatem nagrody. Został doceniony za realizację w 2017 roku trzech widowisk plenerowych, nadających nowy kontekst przestrzeniom publicznym Krakowa: „Vivat Kościuszko”, „Fahrenheit 451 Kraków”, „Weselisko”, za 30 lat realizacji Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych oraz 40 lat prowadzenia Teatru KTO.

Miasto po raz drugi przyznało również nagrodę specjalną. Otrzymał ją zespół Teatru Nowego Proxima w składzie: Iwona Kempa, Elżbieta Karkoszka, Anna Tomaszewska, Martyna Krzysztofik, Juliusz Chrząstowski, Sławomir Maciejewski, Jacek Romanowski i Maciej Sajur za spektakl „Murzyni we Florencji” według prozy Vedrany Rudan.

Do tegorocznej, siódmej, edycji konkursu, wpłynęły 34 wnioski. Do nagrody specjalnej, za dokonania w dziedzinie teatru nieinstytucjonalnego, zakwalifikowano 13 wniosków.
Pierwszym laureatem Nagrody Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego był aktor Radosław Krzyżowski. W 2013 roku nagrodę dostał dziewięcioosobowy zespół twórców spektaklu „Za chwilę. Cztery sposoby na życie i jeden na śmierć” Petera Asmussena w reż. Iwony Kempy. W 2014 roku nagroda trafiła do aktora teatralnego i filmowego Grzegorza Mielczarka, a w 2015 r. uhonorowano nią obsadę aktorską spektaklu „nie-boska komedia. Wszystko powiem Bogu!” w reż. Moniki Strzępki. W 2016 roku laureatem nagrody był twórca Teatru STU Krzysztof Jasiński. Jury nagrodziło artystę za tryptyk „Wędrowanie”, stworzony na podstawie dramatów Wyspiańskiego: „Wesele”, „Wyzwolenie” i „Akropolis”. A w 2017 roku nagroda powędrowała w ręce Ewy Kaim, nagrodę specjalną otrzymał zespół Teatru Mumerus".

Za: 
http://krakow.pl/aktualnosci/220104,33,komunikat,jerzy_zon_laureatem_nagrody_teatralnej_im__wyspianskiego.html 
- stan na 20.05.2018

"Sarenki" w Tetatrze Ludowym - nieco "czeskiego filmu".

Bardzo ciekawe przedstawienie, może nie tak bardzo czeskie jak sobie wyobrażałem, ale w wielu momentach rozbawiło mnie do łez. Żałuję, że pamięć nie ta i nie mogę wszystkiego opisać, co pewnie miało miejsce i mocno mnie zaskoczyło podczas spektaklu. 

Każdemu polecam "(...) wesoły wieczór w towarzystwie czterech życiowych nieudaczników: dyrygenta, który w wypadku stracił powieki, cierpiącego na gigantyzm mykologa, nieśmiałego urzędnika skarbówki i bezrobotnego wynalazcy (...)"

Na początek komunikat w języku czeskim o wyłączeniu telefonów komórkowych wprowadza w nastrój czeskiego divadla. Później w działaniach scenicznych farsę goni farsa, groteska groteskę, nie przestajemy się śmiać, a wychodzenie przez ścianę wydaje się nam po pewnym czasie tak naturalne jak przechodzenie przez drzwi. 

Ten spektakl to przede wszystkim popis dla aktorów, aktorki pojawiają się sporadycznie, a wspomniane sarenki dopiero w finale, jak to sarenki i jak to w bajkach bywa, niczym dobre wróżki pojawiają się na moment. Aktorki są bardziej elementem ozdobnym - seksualnym oraz erotycznym w zależności od zadań aktorskich, zresztą wykonanych bardzo sugestywnie i jednocześnie w przymrużeniem oka. 

Genialny Piotr Frasanowicz jako Karol Janysz w jego zmiennych sceniczne stanach emocjonalnych, od zagubienia po szaleństwo. Dla jego kreacji aktorskiej warto powrócić na to przedstawienie. Bardzo dobre aktorstwo Pawła Kumięgi jako Piotra Zygmunta, perfekcyjny w scenie dyrygowania, wiarygodny w cierpieniu fizycznym i psychicznym. Tadeusz Łomnicki jako Patryk Walek, sprawne aktorstwo, wyważone pointy i najbardziej "czeska" osobowość na scenie. 

Nie chcę też niczego zdradzać, ale sam pomysł z samochodem to mistrzostwo świata, pojawia się niczym króli z kapelusza i jest tak samo dobrym elementem przedstawienia jak i aktorstwo.

Po spektaklu powinno być rozdawane piwo a piosenki wykorzystane w sztuce tylko w języku czeskim. 

Ponieważ sarenki "mogą (...) spełnić jedno i jak to w bajkach bywa - pierwsze wypowiedziane - życzenie (...)" - to życzę sobie ponownej wizyty na tym spektaklu.
______________________________________________
http://ludowy.pl/spektakl/24-sarenki - stan na 29.04.2018

niedziela, 29 kwietnia 2018

Trochę skruchy przed zakończeniem sezonu.

Ostatnich kilka wpisów nie było zbyt pochlebnych dla twórczych propozycji, które obejrzałem w ostatnim czasie. Ale to nie oznacza, że przestałem zachwycać się. Wciąż mogę polecić i wciąż bardzo często oglądam, nie znajdując czasu dla nowych tytułów:
- wszystkie spektakle Teatru Mumerus
- "Kochanie, zabiłam nasze koty" - dyplom krakowskiej AST /dawniej PWST/
- "Sprzedam dom, w którym już nie mogę mieszkać" - Teatr KTO.

https://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2017/05/piesn-gminna-wciaz-zachwyca-w.html
https://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2017/10/to-nie-sa-drzwiw-mumerusie-ucza-mnie.html
https://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2016/01/sto-z-powyamywanymi-nogami-na-stole-i.html

https://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2017/12/kochanie-zabiam-nasze-koty-krakowskiej.html

https://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2015/03/sprzedam-dom-w-ktorym-nie-moge-juz.html
https://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2016/01/maa-refleksja-o-spektaklu-pt-sprzedam.html
https://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2017/12/sprzedam-dom-w-ktorym-juz-nie-moge.html

"Wieczory dziadowskie: Niech żywi grzebią umarłych" Polskiego Teatru Tańca.


Polski Teatr Tańca znów mnie nie zachwycił. Propozycja pt. "Niech żywi grzebią umarłych" wywołała u mnie poczucie winy, że na tańcu nie znam się wcale i jako widz nie czuję tak jak powinienem. Może nie przeżywam "dziadostwa" odpowiednio, chociaż Mickiewicza w spektaklu nie odnalazłem, ale z powodu skojarzeń proponuje na przyszłość inspirować się dla przykładu Słowackim, "bo wielkim poetą był" i "w poezjach wielkiego poety, Juliusza Słowackiego, mieszka nieśmiertelne piękno, które zachwyt wzbudza".

"Jednostka i społeczeństwo. Życie i śmierć. Śmierć jednostki a życie społeczeństwa" - czytam na stronie - i nie wiem, jakich użyto kodów z języka tańca, ale mógłbym to przedstawienie zobaczyć jeszcze raz, ale wcale nie chcę, i na pewno nie odnalazłbym tego, co przeczytałem. 

"Pośród miliona wyzwań, jakie stawia przed nami życie, od czasu do czasu zdarza się czyjaś śmierć. Ile znaczy dla nas cudza śmierć? Dla nas jako jednostek. Dla nas jako społeczeństwa. Przecięcie tych dwóch perspektyw skłania nas do postawienia kolejnego pytania, które chcielibyśmy zawiesić między sceną a widownią: co my żywi możemy wiedzieć o śmierci?" - jeśli patrząc na to co na scenie, to osoby zajmujące się koncepcją, dramaturgią i reżyserią oraz choreografią wiedzą niewiele więcej ode mnie, ale życzę sobie śmierci ciekawszej od tej przedstawionej w opcji scenicznej.

Na scenie brak energii, ogólne wrażenie, że obejrzałem realizację dobrego amatorskiego zespołu tańca współczesnego. To dla mnie za mało jak na Poznań. Nawet dotychczas zjawiskowy Dominik Więcek wypadł równie blado jak reszta zespołu. 



________________________________________
http://ptt-poznan.pl/pl/node/119 - stan 29.04.2018

"Wesele" w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie - nowocześnie, ja chyba śnię!

Ponad trzy godziny spędzone na widowni i ani jednego zachwytu. Poszedłem na "Wesele" z ciekawości zetknięcia się w wydarzeniem artystycznym głośno komentowanym w kuluarach i przez krytyków. Chciałem również zobaczyć Monikę Frajczyk, którą ostatni raz widziałem jeszcze w ówczesnym PWST w dyplomach. "Wesele" uwielbiam, tego wydania narodowo/starego niestety nie polecam. O czym jest "Wesele", każdy wie, tegoroczni maturzyści najlepiej. Jeśli pamięć zawodzi, polecam tysiące opracowań, których w epoce cyfrowej od groma.

"Histeryczny atak śmiechu Czepca i Dziennikarza po słynnych słowach „Co tam Panie, w polityce?”, a zaraz potem zderzenie ze ścianą dźwięków black metalowej Furii, wtórującej tańcowi­ weselników – tak dynamicznie zaczyna się „Wesele” AD 2017 w reżyserii Jana Klaty" - cytuję ze strony. Niestety, nie jest to Hitchcock'owskie wzrastanie napięcia. Dynamika jest ciągle na tym samym poziomie, tańce wprowadzane na zasadzie kanonu nieco robią się monotonne, a ściana dźwięku faktycznie jest, co jest dość męczące, jak znużenie w kolejnych godzinach przedstawienia. Mógłbym zaryzykować, że jest to stylistyka muzycznego wrzasku pół na pół z nudą. I czy członkowie zespołu są aż tak znaczący dla przedstawienia, że są widoczni na scenie cały czas? "Dookoła sceny, na czterech pomnikowych postumentach stoją muzycy z biało-czarnymi twarzami – współczesne chochoły" - dobrze, że o tym przeczytałem, ponieważ myślałem, że to zespół muzyczny, dla którego nie miano pomysłu, artystycznego oraz technicznego - jak zejść z cokołu w czasie trwania przedstawienia. 

Na scenie jedynie poprawne aktorstwo, nieciekawa scenografia, znów wszystko uwspółcześnione, i może to przedstawienie trafia do młodych, ale nie do mnie. Jeśli już o uwspółcześnionych wersjach "Wesela", to osobiście wybrałbym filmowe z 2004 od opisywanej tutaj wersji scenicznej, i nie piszę tego jako żart. "(...) odrąbany kikut drzewa i pusta kapliczka wyznaczają niepokojącą scenerię (...)" - i tutaj się pogubiłem, bo jeśli to co zobaczyłem, ma niepokoić widza, to nie wiem do jakiego widza to przedstawienie jest adresowane. Może dla tych, którzy nigdy nie udali się poza miasto?

Obronili się: Edward Linde-Lubaszenko jako Stańczyk - aktorsko najlepszy. Do tego jego nagość była groteskowa i piękna scenicznie. Niepotrzebnie rozbierano jeszcze innych aktorów, dosłownie. Przy Stańczyku i po Stańczyku każdy inny podobny zabieg był coraz bardziej żenujący. Anna Dymna jako Radczyni - sprawne aktorstwo, zrozumiałe podanie tekstu i świadome uczestniczenie w narzuconej przez reżysera nieciekawej dla mnie konwencji. Czasami Bartosz Bielenia jako Ksiądz - zjawiskowa osobowość sceniczna, ciekawy dopóki nie zaczynał przekraczać samego siebie, czyli mniej więcej pajacować.

I wielka prośba do zespołu aktorskiego. Przestańcie oklaskiwać samych siebie przy ukłonach. To zadanie dla publiczności. 

"Ze względu na głośną oprawę muzyczną, przed spektaklem dostępne będą stopery". Może jeszcze jakieś środki pobudzające, najlepiej podawane w 180 minucie, żeby nie przespać wyjścia z teatru.

____________________________________________
https://stary.pl/pl/repertuar/wesele-4/ - stan 29.04.2018

sobota, 28 kwietnia 2018

Vivat Podgórze! - dla mnie bez wiwatów!

Tym razem realizacja Teatru KTO nie zachwyciła. Nie jest to wydarzenie, które chciałbym obejrzeć jeszcze raz. Ta refleksja smuci bardzo, ponieważ Teatr KTO należy do czołówki moich ulubionych.

"Przedstawienie plenerowe Teatru KTO "Vivat Podgórze" jest teatralną impresją po historii, geografii i mitologii Podgórza" - czytamy na stronie. 

Niestety, przedstawione obrazy były bardziej świadectwem lepienia scenariusza naprędce. Sceny z czasów Króla Kraka potraktowane po macoszemu. Natomiast to co mogłoby być uteatralizowane, czyli ważne wydarzenia historyczne z życia Podgórza, zostały zapisane na planszach i niesione przez aktorów wokół Rynku Podgórskiego w scenie szkolnej. Jeden telebim lub dobry rzutnik mógłby uatrakcyjnić ten "pochód wiedzowy".

Widziałem wiele "wpadek" jako widz. Metalowe palenisko pierwszych Piastów było czymś tak niepoważnym, że aż trudno mi uwierzyć, że było w użyciu, a przesuwanie tego paleniska pod horyzont w miarę rozwoju akcji skojarzyło mi się z naprawdę niedobrymi przedstawieniami amatorskimi, ale z tymi z dodatkiem "amatorszczyzna".

Czy to metalowe palenisko pierwszych Piastów miało być nawiązaniem do "Dziadów" czy do "Wesela"? Postaci w strojach z epoki XIX w. pojawiały się w dymie jak zjawy z dramatów naszych klasyków, tylko po co w tym kontekście i na tej klamrze tysiącletniej. Kolejny misz masz.

Liczyłem na realizację na miarę niedawnego "Weseliska", dostałem tylko poprawny teatr uliczny. Używając dawnego systemu oceniania, wpisałbym w dzienniczek jedynie 3+.

Dziękuje reżyserowi za: muzykę Czajkowskiego, skoczną czeską polkę oraz za zajęcia fitnessu w finale. 

____________________________________________________________
https://www.facebook.com/events/219927045431453/ - stan na 28.04.2018.





























piątek, 6 kwietnia 2018

"prawie my" krakowskiej AST - prawie usnąłem.


Kolejny dyplom, który nie zachwyca. 

Spektakl, który trwa ponad trzy godziny. "Spektakl tworzą dwie części. Pierwsza z nich – niefabularna – inspirowana jest wywiadami aktorów z własnymi rodzicami; druga – fabularna – jest fantazją na temat przyszłości pokolenia, do którego aktorzy należą" - czytamy w programie. Spektakl, którego materiał mógłby stanowić dwa osobne dyplomy, z korzyścią dla jednego i drugiego. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, tak kuriozalnego połączenia w całość dwóch obszernych części, które w sumie czym bliżej finału, nie wnoszą niczego nowego i czy bliżej finału, bardziej nużą odbiorcę.

Niestety, nie uwierzyłem żadnej postaci, która została stworzona w przedstawieniu. Młodzi powinni zrobić spektakl o młodości i energii w nich drzemiącej. Na przeżywanie przedstawione w dyplomie widocznie jeszcze za wcześnie.

Jest tylko jeden moment, który chciałbym zobaczyć jeszcze raz: scena taneczno-malarska, ale nie mam siły, żeby oglądać pierwszą część dla tych kilka minut artyzmu. To była feeria energii. Elektrownia atomowa to mało przy wspomnianej tutaj sekwencji choreograficznej.

Nie opisuję tematyki spektaklu, sensowności jej użycia tu i teraz, w dzisiejszych kontekstach. O wszystkim można przeczytać pod linkiem.

PS. Nie wyszedłem po pierwszej części nie tylko z powodu dobrego wychowania, ale i ciekawości, czy druga część obroni pierwszą. O ja naiwny!
____________________________________________________
http://krakow.ast.krakow.pl/prawie-my-rez-marcin-wierzchowski

niedziela, 21 stycznia 2018

"SYLWESTER BIS – BAL U CYGANA" w chorzowskiej Rozwywce tym razem bez bisów.


Nie wiedziałem jak opisać przedstawienie, po tym co zobaczyłem na scenie. W związku z tym posiłkuję się postem ze strony https://www.facebook.com/TeatrRozrywki/. 

Cytuję zgodnie z pisownią: "Niestet porażka. Broni sie bardzo dobry spiew oraz w kilku przypadkach taniec. Repertuar jesienno melancholijny , nie wiem czy ktos oprócz autorow muzyki i słów , poza nielicznymi numerami znał te piosenki. Aranzacja i choreografia to osobna zagadka. Chórek niby ok ale zupełnie bezbarwny , kazdy ubrany po swojemu. Muzyka na zywo to plus ale bez fajerwerków , podobnie jak nagłośnienie. Prowadzenie bardzo ok . Całość w skali 1-5 gdzie 1 nie polecam - 5 poziom west endu - 2 i to w całości za jakość artystow spiewajacych. Jezeli macie w tym terminie propozycje pubu lub kina i nie jesteście w melancholijnym dołku odpuście sobie tym razem". 

Nie zgadzam się ze wszystkim, ale jedno mogę dodać od siebie, jest to dla mnie najmniej widowiskowy Sylwester od wielu lat i prawdopodobnie pierwszy, którego nie obejrzę ponownie. Wierzę, że to jednorazowy spadek formy.
__________________________________________________
https://www.teatr-rozrywki.pl/repertuar/264.html?view=event
https://www.facebook.com/TeatrRozrywki/ stan na 21.01.2018