niedziela, 26 marca 2017

Zjawisko szybkiego tramwaju w Krakowie i krakowskich torowisk tramwajowych.



Zastanawiam się, w którym momencie w Krakowie mamy szybki tramwaj. Jeśli wierzyć internetowi, to jest nią linia nr 50, tylko na jakich odcinkach? Tych bezkolizyjnych jest naprawdę mało, odcinków, gdzie można nabrać przyzwoitej prędkości niewiele: estakada płaszowska, odcinek Rondo Mogilskie - Rondo Grzegórzeckie i przejazd przez Most Kotlarski. Jeśli popatrzymy na poznańską Pestkę, to Kraków nie ma jak z nią konkurować. Trasa Osiedle Sobieskiego - Dworzec Zachodni ma tylko jeden kolizyjny przejazd przy Moście Teatralnym, trasę 7,5 km tramwaj pokonuje w 12 minut, co daje średnią techniczną prędkość około 37 km/h, przy tym osiągając maksymalną prędkość około 70 km/h. Takich parametrów nie osiągniemy w Krakowie. 

Trudno też osiągnąć zadowalające prędkości, jeśli na trasie Krakowskiego Szybkiego Tramwaju zdarzają się przystanki, które są w mniejszej odległości od siebie niż pięć długości tramwaju Krakowiak /41,9 m/. 

Odległości liczone od czoła przystanku z zasadą, że przystanek znajduje się za skrzyżowaniem.  Mam nadzieję, że grafiki ilustrujące są czytelne. Nie zaznaczałem przystanków, jeśli nie znajdowały się one w aktualnej grafice, w takim przypadku czoło przystanków określa użyta miarka.

 Zabłocie - Klimeckiego - odległość pomiędzy przystankami ok. 186 m.
  
Gromadzka - Lipska - odległość pomiędzy przystankami ok. 300 m.
Tutaj widzimy organizację ruchu jeszcze przed wybudowaniem estakady. Przejście dla pieszych przy przystanku Lipska w kierunku przystanku Gromadzka jeszcze od strony skrzyżowania, obecnie przesunięte na czoło przystanku, przez co "punkt przesiadkowy" stracił na atrakcyjności przez dłuższą pieszą trasę do pokonania. Na grafice poniżej prawie odległość przystanku tramwajowego!

Zupełnie niezrozumiały jest dla mnie punkt przesiadkowy, jeśli tak go można nazwać, przy Dworcu Płaszowskim. Odległość pomiędzy przystankiem Dworzec Płaszów Estakada i przystankiem Dworcowa jest znaczna, prawie 600 metrów. Linia tramwajowa nr 11 łącząca te dwa przystanki nie kursuje na tyle często, by była atrakcyjna do pokonania tego odcinka. Pozostaje na przykład przejście ciągiem pieszym.
Nie wiem dlaczego przystanków nie ulokowano przy trójkącie w ciągu ul. Wielickiej i wjazdu na estakadę? Odległość pomiędzy przystankami Estakada i nazwijmy na potrzeby tego tekstu przystankiem Trójkąt wyniosłaby ponad 300 m. 
Odległość pomiędzy przystankiem Trójkąt a przystaniem Dworcowa wyniosłaby ponad 300 metrów.
Odległość pomiędzy przystankami Trójkąt a Dworcowa w kierunku Cmentarza Podgórskiego, po przesunięciu przystanku Dworcowa na swoje niedawne miejsce z czołem przystanku w okolicach ulicy Wodnej, wyniosłaby ponad 200 metrów.
Może to nie są ogromne odległości do pokonania, ale nie wszyscy jesteśmy młodzi i sprawni. Jeśli odległość pomiędzy przystankami Zabłocie - Klimeckiego wynosi mniej niż 200 metrów, to nie rozumiem zasad, które przyświecały projektowi nie tylko Szybkiego Tramwaju, ale i zasad tworzenia punktów przesiadkowych. Znów mam wrażenie, że nie za bardzo chodziło o pasażera, tylko bardziej o tramwaj.

Na koniec niespełnione wizje futurystyczne. Dużo atrakcyjniejsze byłyby przystanki bezpośrednio przy Dworcu Płaszowskim, z przedłużeniem torowiska w ciągu ulicy Dworcowej i wybudowaniem pętli przy dworcu. /Na grafice: kolor czerwony istniejące torowisko, kolor żółty torowisko "projektowane"/. Następnie w miarę możliwości technicznych i finansowych połączone z estakadą.
W nawiązaniu do tunelu pod Dworcem Głównym, można byłoby poprowadzić trasę również pod Dworcem Płaszowskim i na poziome jezdni połączyć ze skrzyżowaniem ulic Saska - Lipska.
_______________________________________________
https://pl.wikipedia.org/wiki/Krakowski_Szybki_Tramwaj
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pesa_Twist

poniedziałek, 20 marca 2017

"Bal manekinów" bytomskiej PWST - to nie bal nad bale.



Bardzo trudno mi pisać o tym przedstawieniu. Dostaliśmy niejako dwa bale, ten w pracowni krawieckiej salonu mody oraz w pałacu. Ten w pracowni zaskakuje i ciekawi, ten w pałacu nudzi, za dużo przegadanych i statycznych scen. Zastanawiam się, czy był to świadomy zabieg reżysera, żeby bal rozgrywający się w pracowni krawieckiej był plastyczny ruchowo i był kwintesencją życia, a ten wśród pałacowych gości był usztywniony przez gorset dominacji tekstu nad działaniem i niejako martwy? 

Przede wszystkim duże brawa dla zespołu za sprawność ruchową oraz siłę fizyczną! W pierwszej części rozgrywającej się w pracowni krawieckiej, kiedy świat kreują manekiny, całość nabiera sensów. Rzeczywistość tworzona przez manekiny jest dla nas, można rzec, realistyczna. Świat manekinów, choć nieprawdopodobny, staje się autentyczny. Jako widz kupuję to, co wydawać by się mogło zbyt sztuczne, sztywne. 

Bardzo ciekawe rozwiązania przestrzenne, ciągle coś się zmienia, niczym w kinie. Podnoszenia partnerów/partnerek-manekinów wykonane bardzo sprawnie. Męski manekin z damskimi nogami – rewelacja w opanowaniu ruchu i konsekwencji w działaniu. Jak sprawić, żeby nogi stały się niezależną „postacią” sztuki? – to trzeba zobaczyć!

Druga cześć przedstawienia – przyjęcie towarzyskie – to już inna bajka. Jeżeli ruch, jak wspomniałem, to wyżyny, to niestety, aktorstwu daleko do tego poziomu. Przyznam się szczerze, że niewiele jest momentów, w których wierzę w stany emocjonalne podawane przez aktorów. Spodobała mi się gra posła, najbardziej scena pojedynku i emocji związanych z nieudanymi strzałami. Reszta monotonna, płaska...

Dostaliśmy tekst, który w obecnym kontekście politycznym jest bardzo aktualny. Możliwe, że to dodatkowy atut przedstawienia i chwała reżyserowi, za to, że się podjął realizacji tego tytułu. Zatem mamy trybunał dla osądzenia posła i skrócenie go o głowę, przyszykowany naprędce przez zdemaskowane manekiny. Dużo tekstów politycznych, które są zagmatwane jak sama polityka i tak samo zagmatwane w rozumieniu ze sceny, jak i w czytaniu dramatu. „Polityka dla początkujących to, żebyś wiedział, to samo co jazda na łódce. Siądziesz pierwszy raz — i w głowie ci się zakręci. Kierujesz na prawo — jedziesz na lewo, kierujesz na lewo — jedziesz na prawo. Wszystko na odwrót. Dopiero potem, kiedy się trochę dopasujesz, zaczynasz rozumieć: żeby jechać w tym kierunku, o który ci chodzi, trzeba kierować w kierunku odwrotnym” /http://mkw98.republika.pl/abaktdrugi.html/. 

Świat polityki przestawiony na scenie jest daleki od radości życia, za którą tak bardzo tęsknią ożywione w okresie karnawału manekiny. Ludzie z pałacu, zatem z wyższych sfer, nigdy nie są szczerzy, ciągle grają, udają, ubierają swoje maski, jak manekiny głowy. „Piękna opowieść o tym, jak manekin chciał zostać człowiekiem, wszedł na chwilę w świat ludzi i bardzo się rozczarował” – czytamy w programie. 

Jako całość trudno mi zachwalać przedstawienie. Zaistniał za duży zgrzyt pomiędzy częścią pierwszą a drugą, żeby przedstawienie nazwać dobrym. Przede wszystkim nie zachwyciło mnie aktorstwo, tak jak pisałem, w drugiej części tego przedstawienia. To niestety rzutuje na całość wrażenia artystycznego.

niedziela, 19 marca 2017

Nieco o Krakowie w aspekcie komunikacji.

Dawno już nie poruszałem tutaj problemów komunikacyjnych. 

Tytuł powinien brzmieć: Nieco o Krakowie w aspekcie marzeń o komunikacji!


Ostatnio przeglądając wiadomości z serwisów informacyjnych dotyczących planów komunikacyjnych miasta Krakowa mam wrażenie ciągłego deja vu. Jakby od dawna o tym pisano, a postępów brak. Może się mylę, a może za dużo wymagam. 


"Wyłoniono wykonawcę linii tramwajowej w Krakowie za ponad 326 mln zł" /http://biznes.onet.pl/wiadomosci/finanse/wyloniono-wykonawce-linii-tramwajowej-w-krakowie-za-ponad-326-mln-zl/95xpgt/ - stan na 10.3.2017. "Tak pojedzie szybki tramwaj na Na Górkę Narodową" - pisano o tym na początku stycznia 2015 roku. Sam pisałem o tym w maju tego samego roku: http://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2015/05/krakow-tramwajowy-komunikacyjny-i-jaki.html. W dobie lotów kosmicznych miałem wrażenie, że w 2017 będzie już po wszystkim. 


Górka Narodowa wydaje się być dziś niejako w centrum Krakowa. Kiedyś tylko do ulicy Opolskiej miało się wrażenie gęstej zabudowy. Dziś już ta linia tworzona przez wspomnianą ulice Opolską została przekroczona. To co się dzieje przy przystanku Opolska Estakada i ilością świateł w stronę Alei 29 Listopada zaczyna przerażać swoim chaosem. 
 
Nie rozumiem dlaczego torowisk nie wyprowadza się jeszcze poza tereny silnie zagęszczone, gdzie mogłyby powstać nowe osiedla mieszkaniowe a komunikacja miejska zachęcałaby to korzystania z niej, zamiast z samochodu. Mieszkaniec widząc, że komunikację ma pod nosem, z większym prawdopodobieństwem z niej skorzysta, niż taki, który czekając na doprowadzenie komunikacji autobusowej, bo o tramwajowej to faktycznie można pomarzyć, przywyknie już do jazdy samochodem. Poza tym uważam, że Krakowski Szybki Tramwaj i priorytety dla tramwajów nie istnieją. W celu uniknięcia zakorkowanych skrzyżowań proponuję budować torowiska na estakadach! Na metro możemy poczekać. Kraków z naprawdę szybkimi tramwajami poradziłby sobie z potokami pasażerskimi. 


"Kraków chce rozwinąć Szybką Kolej Aglomeracyjną" /http://inforail.pl/krakow-chce-rozwinac-szybka-kolej-aglomeracyjna_more_92407.html/. Bardzo  optymistyczna wiadomość, tylko czemu tak późno. I kiedy komunikacja aglomeracji stanie się atrakcyjna dla obecnych kierowców czterech kółek. Atrakcyjny ma być czas oraz częstotliwość. Możliwe że czas 22 rozkładowych minut pomiędzy Wieliczką a Krakowem nie jest aż tak bardzo atrakcyjny, jakby się mogło wydawać. Zwłaszcza, że nie jest to ogromna odległość. Około 15 km i 15 minut maksymalnie powinna trwać podróż, marzeniem byłoby zmniejszyć do 10 minut! /https://pl.wikipedia.org/wiki/Szybka_Kolej_Aglomeracyjna_w_Aglomeracji_Krakowskiej/

Jeżeli dobrze czytam rozkład jazdy, Koleje Małopolskie obsługują trasę Wieliczka - Kraków Główny co pół godziny. Żadna to atrakcja. Popatrzmy na odcinek Kraków Płaszów - Kraków Główny. Tramwaj nr 50 pokonuje ten odcinek w kilkanaście minut, pociąg w kilka. Posiadacz biletu miesięcznego i tak skorzysta z tramwaju, nie może spontanicznie na tym bilecie miesięcznym wybrać sobie alternatywy kolejowej. Może bilet zintegrowany jest jakąś opcją /http://kmkrakow.pl/bilety/bilet-zintegrowany.html/, ale to oferta bardziej atrakcyjna dla osób spoza Krakowa.

Brakuje również przystanków na tej trasie. Mogłyby powstać przy dworcu komunikacji miejskiej przy ul. Powstańców Wielkopolskich oraz w okolicach Galerii Kazimierz. Wtedy można byłoby odciążyć przeładowane tramwaje oraz uatrakcyjnić ofertę dla podróżnych. Składy przyśpieszyć, postoje ograniczyć do minimum. 


PS. Zdjęcie ilustracyjnie to przykład "priorytetu dla tramwaju", w który nie wpasował się samochód osobowy. Pomiędzy tramwajami widać fragmenty samochodu.

środa, 15 marca 2017

"Wspomnienia polskie" w krakowskiej PWST.

Przedstawienie dobre, niestety, tylko dobre. Czegoś zabrakło, żeby wrażenia artystyczne były wyższe. Zabrakło jakiejś kropki nad i, może zabrakło prób, żeby nadać rytm, jakiegoś spoiwa pomiędzy etiudami, którymi mógłby częściej widoczny taniec.

 „Nie jest zdrowe, kiedy ojczyzna staje się parawanem, który zasłania świat” – to zdanie najbardziej zapamiętałem z tego przedstawienia i najbardziej koreluje z naszą aktualną sytuacją polityczną, w tym Gombrowicza w niej.

Gombrowicz nie jest autorem łatwym. Może odstraszyć potencjalnego widza, gorzej może być tylko z Witkacym. Na szczęście tym razem otrzymaliśmy sielski kalejdoskop rodem z epoki retro.

Na scenie widzimy obrazki z życia Witolda, mniej lub bardziej udane. Czasami zaskakujące jak rozmowa z profesorem na temat oświaty polskiej oraz krótka scena spotkania z góralką z technicznie wyśmienitym uderzeniem w plecy. Dla tych dwóch scen mógłbym powrócić na spektakl raz jeszcze.

Gombrowicz „pisze o  dojrzewaniu w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym, o pierwszych doznaniach związanych z odzyskaniem niepodległości i kolejnych latach, które budowały jego świadomość” /cytat za programem/. Każdy z nas tęskni za Polską ułożoną z własnych wspomnień, jeśli od dzieciństwa i dorastania dzieli kogoś kilka dekad, tym bardziej gloryfikuje obrazki z przeszłości. A obrazki we „Wspomnieniach…” choć przesiąknięte mgłą, to jednak sprawiają, że miło by było żyć w tych czasach, kiedy ojczyzna nabierała życia na nowo oraz charakteru.

Tej Polski ze „Wspomnień…” już nie ma. Kiedy aktorzy i scenografia znikają w kulisach, to właśnie wtedy powinno zakończyć się przedstawienie. Może i ten przedłużony tenisowy finał sprawił, że właśnie ta kropka nad i straciła swój mocny kształt.

A może sprawiło to nierówne aktorstwo. Będę nieobiektywny. Większość zespołu aktorskiego pokazała swój kunszt w pokazie gogolowskiego „Ożenku”, nie mylić z „Ożenkiem” przedstawieniem dyplomowym. Niektórzy później obronili się w „Księżniczce na opak wywróconej”, we „Wspomnieniach…” liczyłem na wielkie kreacje, w myśl zasady, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przeliczyłem się, szkoda. Na scenie młodość, ale energia idąca ze sceny nie wbiła mnie w fotel.

Nareszcie przedstawienie bez przekleństw!
_____________________________________________________________
http://krakow.pwst.krakow.pl/wspomnienia-polskie-rez-mikolaj-grabowski

wtorek, 7 marca 2017

„Ampuć czyli zoologia fantastyczna” – pełną piersią pełnia życia.



Obejrzałem ten spektakl kolejny raz. Nie miałem deja vu. Nie wiem, co czyni reżyser z zespołem aktorskim, że za każdym razem jest to inne przedstawienie. Znów dziecięcy zachwyt nad stworzonym światem. 

Nie da się tego przedstawienia ogarnąć umysłem. Ten spektakl się przeżywa, czuje się podskórnie/przyskórnie, jak wszelkie Ampucie – przeszkadzajki, które są ciągle blisko nas.

Życie całego fantastycznego świata tworzy się na scenie od podstaw. Siłą sprawczą może do końca nie jest chęć ewoluowania, ale chęć pokazania się światu, a przede wszystkim widzom. Poszczególni przedstawiciele różnych gatunków są stworzeni z elementów, które znamy, ale tym razem zaskakują nas swoimi możliwościami. To, co w kuchni może być tylko złośliwym martwym przedmiotem, w przedstawieniu Teatru Mumerus staje się żywą i sympatyczną złośliwością. Większość istot, może do końca nie przypada nam do gustu, ale jedno jest pewne, jest nam z nimi ciasno, ale własno.

Aktorzy wspaniale animują materię rekwizytów, znajdując dla nich nieznany dla nas ruch czy dźwięk. Jeśli każdy z nas posiada jakieś przeznaczenie, to również posiadają je i wspomniane rzesze Ampuciów, a zachowanie ich może nas zaskoczyć, często doprowadzić do śmiechu.

Po ostatnim przedstawieniu stwierdziłem, że jest to spektakl muzyczny. Muzyka stanowi ważny element całego dziania się. Doskonałe rytmizacje, wszelkie, i muzyczne, i słowne, i ruchowe, dodatkowo kontrabas na żywo, pozwalają na zupełne zanurzenie się materii tytułowej Zoologii. Feeria dźwięków niczym w buszu, który nagle obudził się do życia.

Para aktorów /Anna Lenczewska i Robert Żurek/ są mistrzami na scenie. Zapełniają sobą całą przestrzeń tworzonego świata. Widzę ich słowa, ich dykcja jest niczym atlas anatomiczny dźwięków. Kocham ten teatr za słyszalne słowo. Za żywe słowo, tak jak pełna życia jest cała zoologia. 

Interakcje pomiędzy postaciami są mogę tylko nazwać czystą harmonią. Żadnych niepotrzebnych gestów, działań zmierzających donikąd.

Czy ten świat jest snem? Czy my jesteśmy po drugiej stronie lustra? Może spotkanie z Alicją pozwoli nam poznać wszelkie sensy? Scenę rozmowy z Alicją wciąż słyszę, słyszę jej rytm i  wciąż czuję niedosyt. 

"Gdy rozum śpi, budzą się potwory" - zatem spać jak najdłużej z oczami otwartymi podczas tego przedstawienia.

PS. Dziękuję reżyserowi za lekceważkę oraz ceskou dechovku. 

__________________________________________________________________________________
http://www.mumerus.net/index.php?action=spektakle&PHPSESSID=7d1ab92c048f54f9b4e307f5a89a3dbb#