środa, 3 czerwca 2015

O "Svantetic. Dyplom z Komedy" krakowskiej PWST.

Ten tekst też już pisany nieco po czasie. Kiedy go piszę, nie wiem, czy zobaczę jeszcze to przedstawienie w repertuarze. 

Z jednej strony zapowiadało się interesujące przedstawienie. Z drugiej mocno rozczarowało. Są to niejako dwa osobne przedstawienia. Pierwsza część jest dość mocna, energetyczna, kiedy studenci grają postaci, mierzą się z legendami polskiego filmu. Druga część staje się nudnym epilogiem, kiedy studenci zrzucają peruki, kostiumy i stają się niejako prywatni. Dwie stylistyki, które nie łącza się w spójną całość. Domyślam się w jakim kierunku chciał pójść reżyser, ale nie zapanował nad formą.

Zatem mamy przedstawienie teatralne inspirowane świtem filmu, całkiem sprawnie zorganizowane scenicznie i technicznie. Multimedia na tylnym planie nie przeszkadzają w odbiorze spektaklu. Pomagają młodym widzom rozumieć fabułę, dla starszych są przypomnieniem filmowej klasyki /"Niewinni czarodzieje", "Pociąg", "Nóż w wodzie"/. Myślę, że starsi nastolatkowie bawią się lepiej, ponieważ nie muszą za bardzo skupiać się na multimediach, są dla nich dopełnieniem, mogą obserwować grę aktorską.

Dużym plusem przedstawienia są właśnie dobrze zgrane oryginały filmowe i żywy plan. Ruch sceniczny po stronie widowni, dzięki czemu sceny dworcowe tworzą z nas jakby podróżnych we wspólnej poczekalni też interesująco wypadają w ramach całości. 

Nieco jeszcze o plusach: muzyka na żywo to prawie w 100% zawsze najlepsza ścieżka dźwiękowa, piękny chód na pointach, przerysowanie chodu modelek jednej z aktorek w początkowej fazie przedstawienia, kobiety stylizowane na sex bomby lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, ciekawy pojazd bar-samochód-tramwaj, jakby wino musujące wprowadziło nas w dobry rausz.

Najlepsza sekwencja to ta związana z filmem "Pociąg", a może też i dlatego, że ze wszystkich wymienionych tytułów, ten tytuł jest najbardziej znany i rozpoznawalny. Ciekawe rozwiązanie korytarza kolejowego w snopie światła i przeciskanie się konduktorki przez wąskie przejście.

Największy minus to rozbieranki. Najlepszy erotyzm to ten, który nie jest zbyt roznegliżowany. Również wspomniane wcześniej wychodzenie z ról i stanie się bardziej prywatnymi na scenie sprawia, że opowieść w stylu: mężczyzna spotyka kobietę, staje się zupełnie płaska. Rozumiem, że porzucono w tym momencie filmowe korelacje, ale teatralność też została porzucona i czym bliżej finału, ciekawość przedstawienia malała. 

Aktorstwo na dobrym poziomie, ale nikt nie zachwycił, nie grał pierwszych skrzypiec. Szkoda.

Przewrotnie napiszę, że nie jest to złe przedstawienie, ale zabrakło "czegoś", żeby było dobre. 

http://www.pwst.krakow.pl/svantetic-dyplom-z-komedy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz