Podczas 9 Nocy Teatrów w Krakowie odbył się w PWST pokaz "Ożenku" Mikołaja Gogola w wykonaniu studentów II roku Wydziału Aktorskiego tej uczelni. Muszę przyznać, że tym razem nie muszę brać poprawki na to, że to studenci i dopiero II rok. Pokazano naprawdę dobre przedstawienie, nie pokaz, nie była to wprawka, etiuda, ale pełnowymiarową realizację, z postaciami z krwi i kości. Wykorzystano potencjał tej grupy, może po warunkach, ale w starszych rocznikach często brakowało takiego doboru umiejętności do roli. Jeśli ten materiał aktorski nie zostanie stracony, zapowiadają się bardzo interesujące dyplomy w przyszłości.
Widzów wita podniesiona kurtyna, a w głowie rodzi się myśl, wynikająca z oglądu scenografii: będzie klasycznie. I tak też się stało. Klasyka obroniła się z pomocą młodych adeptów sztuki aktorskiej. Poprowadzili sprawnie role, zbudowali przekonująco psychologię postaci. Wywołali śmiech wśród publiczności, co nie zawsze się udaje, jeśli nawet tekst jest zabawny. Tym większe brawa dla tak młodego rocznika!
Zespół aktorski przypominał dobrze zgraną orkiestrę. Wszyscy na dobrym poziomie, bez wychodzenia przed szereg. Podkolesin dojrzewający ze sceny na scenę, ale w końcu tchórzostwo w nim wygrywa, w sposób przekonujący pokazał swoje rozterki. Koczkariew jako mistrz nieudanej ceremonii ślubnej prawdziwy w swoim niejakim szaleństwie. Swatka wiarygodna, zabawna w scenach kłótni i argumentacjach. Agafie w podwójnej obsadzie ciekawe. Pierwsza nadto uduchowiona by odnaleźć się w świecie małżeńskich podchodów, druga zagubiona w miłosnych rozterkach. Obie zabawne i niejako do kochania, nie do zrozumienia.
Cały szereg adoratorów bawiło publiczność swoją grą i vis comicą. Jajecznica twardo stąpający po ziemi, którego bardziej interesował ruchomy i nieruchomy majątek, niż potencjalna żona. Żewakin rozkochany w kobietach, ich usteczkach, kształtach, umiejętnie przechodził z wojskowego drylu w erotyczne rozmarzenie. Anuczkin z niezwykła maniera w głosie nie stawał się groteskowy, tylko w miarę upływu czasu bardziej ludzki. Kiedy wszyscy ubiegający się o rękę Agafii spotkali się razem na rekonesansie, publiczność płakała ze śmiechu.
Również Stiepan stworzył ciekawy epizod trzaskania drzwiami oraz Arina /Duniasza?/, która cieleśnie była zapewne kwintesencją kobiety, której poszukiwali wszyscy mężczyźni.
Nie wiem, co będzie z "Ożenkiem" po pokazie. Mam nadzieję, że jeszcze go ujrzymy, szkoda tak dobrze wykonanej pracy, by była tylko jednorazową realizacją. Kolejny raz okazuje się, że prawdy życiowe, można przekazać w klasycznym kostiumie. A prawdy oscylowały wokół tytułowego ożenku, małżeństwa, miłości, przebiegłości i śmieszności, głównie mężczyzn. "Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejcie!" - to też z Gogola.
Cały szereg adoratorów bawiło publiczność swoją grą i vis comicą. Jajecznica twardo stąpający po ziemi, którego bardziej interesował ruchomy i nieruchomy majątek, niż potencjalna żona. Żewakin rozkochany w kobietach, ich usteczkach, kształtach, umiejętnie przechodził z wojskowego drylu w erotyczne rozmarzenie. Anuczkin z niezwykła maniera w głosie nie stawał się groteskowy, tylko w miarę upływu czasu bardziej ludzki. Kiedy wszyscy ubiegający się o rękę Agafii spotkali się razem na rekonesansie, publiczność płakała ze śmiechu.
Również Stiepan stworzył ciekawy epizod trzaskania drzwiami oraz Arina /Duniasza?/, która cieleśnie była zapewne kwintesencją kobiety, której poszukiwali wszyscy mężczyźni.
Nie wiem, co będzie z "Ożenkiem" po pokazie. Mam nadzieję, że jeszcze go ujrzymy, szkoda tak dobrze wykonanej pracy, by była tylko jednorazową realizacją. Kolejny raz okazuje się, że prawdy życiowe, można przekazać w klasycznym kostiumie. A prawdy oscylowały wokół tytułowego ożenku, małżeństwa, miłości, przebiegłości i śmieszności, głównie mężczyzn. "Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejcie!" - to też z Gogola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz