Dworzec Główny w
Krakowie, zagadka dla odwiedzających po raz pierwszy to miasto. Jest jeszcze
Dworzec Główny Tunel, Dworzec Główny Zachód i Dworzec Główny Wschód. Jeśli
patrzeć na tę ciekawostkę przez pryzmat komunikacji miejskiej, to przystanek tramwajowo-autobusowy
o nazwie Dworzec Główny znajduje się w lekkim oddaleniu od obecnie używanego i
wciąż nowoczesnego Dworca PKP. Poza tym przejścia pomiędzy wymienionymi
punktami docelowymi nie zawsze odbywa się w zadaszeniu, co jest niekomfortowe
przy gorszej pogodzie. Tak naprawdę to stworzone nazewnictwo nie zostało
przemyślane. Jeśli odnośnikiem byłby przystanek Dworzec Główny, to Dworzec
Główny Tunel powinien się nazywać Dworzec Główny Północ, a wcześniej wymienione
odpowiednio Północny Zachód i Północny Wschód. W tej opcji przystanek Poczta
Główna należałoby przemianować na Dworzec Główny Południe. Tylko sąsiedztwo
historycznego budynku kolejowego Dworca Głównego tłumaczy pozostawienie
obecnego przystanku Dworzec Główny na swoim miejscu. Tak naprawdę Dworzec
Główny Tunel jest najbardziej centralny i podperonowym punktem odniesienia, bez
rozszerzenia Tunel, nazwa byłaby strzałem w dziesiątkę.
Przystanek
tramwajowo-autobusowy Dworzec Główny dzieli ponad czterysta metrów w linii prostej
z przystankiem tramwajowym Dworzec Główny Tunel. Ten sam przystanek z Dworcem
Głównym Zachód dzieli ponad trzysta pięćdziesiąt metrów, na szczęście można pomiędzy nimi
przemieścić się tramwajem.
W ogóle centrum
komunikacyjne doklejone do Galerii Krakowskiej z każdej strony jest
niepotrzebnym misz-maszem. Rozumiem, że pierwszy wykop pod „krakowskie metro”
miało miejsce w latach siedemdziesiątych i od tego wszystko się zaczęło.
Nastały nowe czasy, szkoda, że centrum przesiadkowe „kolej-autobus-tramwaj” nie
zaskakuje. Regionalny Dworzec Autobusowy jest za mały i w tłoku codziennego
przerobu pasażerskiego traci swą reprezentacyjną moc, w tunelu znalazł się na
szczęście tramwaj, w drugim tunelu niepotrzebnie samochody osobowe, a autobusy
rzucone po macoszemu od wschodu po zachód. Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł
podobny do rozwiązania katowickiego pod dworcem PKP, żeby przystanki autobusów
komunikacji miejskiej były w jednym miejscu? A może należałoby znaleźć zupełnie
inne miejsce na kolej i autobusy dalekobieżne, jak w Berlinie dla nowego dworca
Hauptbahnhof?
Również interesujący jest
przystanek Politechnika, dla którego zabrakło miejsca na połączenie górnej
„trójki” z dolną „pięćdziesiątką. Coś mogło szybciej wjechać pod ziemię, coś
szybciej wyjechać, żeby wszystko było w jednym miejscu. A tak mamy leżące nad/pod
sobą przystanki. Przecież miejsca nie brakuje, zabrakło pomyślunku. Dojście do
przystanku górnego w kierunku centrum z autobusu, którego przystanek jest po
przeciwnej stronie i również w orientacji na centrum jest niczym poligon dla
naszej cierpliwości. Z autobusu schodzimy w przejście podziemne, wychodzimy z
niego w kierunku intersującego nas peronu tramwajowego, do pokonania zostało
tylko jeszcze jedno przejście dla pieszych. Owszem, na docelowy peron dochodzi
winda, jednak korzystanie z niej trwa za długo, a miejsca można było zaplanować
i na schody, i na windę.
Czasami mam wrażenie, ze
częściej myśli się o komforcie samochodów, żeby szybko opuściły centrum, a
najmniej o pieszych. Chociaż tramwaje z autobusami też nie mają łatwo, stoją
stadami przy tej Politechnice czekając na możliwość włączenia się do ruchu. Tam
powinien być przystanek potrójny zamiast podwójnego.
Jak to dba się o pieszych
w Krakowie? Czasami bywa z tym różnie. Podam kilka przykładów. Dworzec
komunikacji miejskiej przy Powstańców Wielkopolskich. Wysiadający i udający się
w kierunku przystanku tramwajowego w stronę Bieżanowa powinni przejść przez
pozbawione świateł przejście dla pieszych, następnie przejść przez trzyetapowe
przejście dla pieszych ze światłami, a następnie kolejne już na peron
tramwajowy. Bardziej niepokorni oraz bardziej sprawni nie korzystają z
pierwszego przejścia, na którym w godzinach szczytów można zostać
przyblokowanym, jeśli zabraknie kulturalnych kierowców ustępujących
pierwszeństwa pieszym. Udają się trawnikiem na wysepkę pomiędzy trasy
samochodowe, jakby nie można było od dworca komunikacji miejskiej przez całą
wysepkę poprowadzić ciągu pieszego z barierkami ochronnymi. Nie wspomnę o
możliwości poprowadzenia przejść podziemnych, bo miejsca tam od groma. Inny
przykład to przejście dla pieszych przy ulicy Limanowskiego przez szyny
tramwajowe w kierunku przystanku Plac Bohaterów Getta. Tam też nie brakuje
miejsca na poszerzenie jezdni i połączenia przejścia pieszego z peronami przystanku
tramwajowego. Dla niektórych byłoby to skrócenie drogi i zrezygnowanie z
korzystania z przejścia podziemnego. Przykładem zupełnego galimatiasu dla
ciągów pieszych jest Rondo Mogilskie. Osoby które dojechały autobusem pod Operę
– przystanek przy ulicy Lubicz, a chciałyby skorzystać z autobusu w kierunku
Ronda Grzegórzeckiego – przystanek przy Alejach Postania Warszawskiego, tym
razem schodzą pod rondo, przechodzą tory tramwajowe, przechodzą drugie tory tramwajowe,
przechodzą trzecie tory tramwajowe, nie liczę ile razy trzeba przejść ścieżkę
dla rowerów, dodam tylko, że spowalniają nas każdorazowo światła. Za pierwszym
razem korzystania z tego przesiadkowego fenomenu, tkwiło we mnie przekonanie,
że to wina jakiegoś remontu i zmiany organizacji ruchu.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tunel_Krakowskiego_Szybkiego_Tramwaju
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz