Tytuł wydawał się bardzo
intrygujący, publiczność zapewne liczyła na liryczne dzieło z elementami
dramatu, w końcu pojawia się „Zemsta” z „Romeem i Julią”, oraz zwycięstwo
obrazu nad słowem, tak jak to było podczas ubiegłorocznej Nocy. Poprzednim
razem przedstawienie było wysokich lotów, bardziej pasowało do nurtu
poetyckiego.
Tym razem dostaliśmy mieszankę
tekstów dramatycznych kilku autorów, klasyków. „Zemsta” została przemielona z
dziełem Shakespeare’a i okraszona jeszcze kilkoma wstawkami. Samego tekstu było
zbyt wiele. Aktorzy byli zmuszeni do czytania tekstu trzymanych w ręku i to na
szczęście uratowało całe wydarzenie. Widz widząc ten fakt przyjmował wszystko z
przymrużeniem oka i nie wymagał za wiele. Przystał na proponowaną formę
prezentacji, którą tak naprawdę zdominował nie tylko papier maszynopisu ale i
tektura pudeł wykorzystanych do budowy fredrowskiego muru. Na szczęście Noc
Poezji, jak sama nazwa wskazuje, jest produktem jednorazowym.
We wstępie zapowiedzianym przez
Prolog między innymi takimi słowami jak: „Dwa równie stare i potężne rody / w Krakowie,
gdzie się rozgrywa sztuka, / Wskrzeszają horror straszliwej niezgody, / I znów
krew kamienie Rynku zbruka”, pojawiają się wszystkie postaci, a raczej wjeżdżają
staromodnymi samochodami, stylizowane na celebrytów. Dominuje groteska a la
cukrowa wróżka lub Cruella de Moon. Gdyby pozostawić taką formę, mniej mówić,
skupić sią na mniej lub bardziej udanych obrazach, myślę, że spektakl obroniłby
się bardziej. Samochody wyjechały, aktorzy zostali sami, a teksty zostały w
dłoniach. Może trzeba było zrobić bal na wybiegu? Czerwonym dywanie? W końcu miała
się polać krew, a tylko rodziców rodów krew zalała w finale.
W dalszej części budowany jest mur,
który oddziela rodziny Cześników Capulletii oraz Rejentów Montecchi. Sam pomysł
na jego stworzenie, funkcjonowanie budowniczych-tancerzy, jest bardzo prosty.
Przez moment zajmują czas i przestrzeń w akcji, dzięki czemu nie jesteśmy
zarzucani tekstem, dzieje się w końcu coś plastycznego, możemy nieco odpocząć.
Wielkim zaskoczeniem i plusem dla
realizatorów było podjęcie się teatralizacji nieco kontrowersyjnego tekstu,
zwłaszcza w Królewskim Mieście Krakowie. Kto liczył, mimo pomieszania
tekstowego, na układny finał miłości Julii i Romea, mógł się rozczarować.
Albowiem Romeo wyrzuca z siebie: „Bić albo nie bić łbem w ten mur okrutny? / Bo
cóż mnie czeka tu? O losie smutny! Że mnie ożenią czuję! Z jakąś babą! Na samą
myśl już robi mi się słabo”. Intryga szybko się zawiązuje, po słowach Papkina
już wiadomo w jakim kierunku będzie prowadzona akcja: „Prawdę mówiąc brzydzi
mnie to: / Składać hołdy wciąż kobietom. / Zdobyć pannę – rzecz nie trudna, / Wdowę,
żonę – też. Lecz – nudna! / O im innym marzę skrycie, / Za niego bym oddał życie!”
Podstolina i Julia także czują do siebie sympatię, a słynna scena balkonowa
służy zerwaniu zaręczyn i daniu „dyla” w realizację własnych pragnień i
seksualności.
Wielka kłótnia rodów jest
zupełnie nieczytelna, czym bliżej końca „Zemsty”, tym bardziej dialogi
przypominały strzelanie z karabinu maszynowego i coraz bardziej bywały
niezrozumiałe i nie kojarzone z postaciami, które podawały tekst. Dymna jako
Ordon ratuje całą sytuację, przede wszystkim sceniczną, wysadza całe wydarzenie
w powietrze, zatem spektakl kończy się bombowo!
„Niechaj zagrzmią nam fanfary, Pijmy
zdrowie każdej pary. Taka, inna – miłość przecie / Najwyższym dobrem na
świecie! W krótkiej ziemskiej przygodzie / Czyż nie lepiej żyć nam w zgodzie?” –
kończy Prolog (Ordon).
Anna Dymna jako Prolog (Ordon)
wypadła najbardziej poetycko. Nawet jej nieruchome siedzenie nad rynkiem, na
rusztowaniach, w pozie zadumy pokazywało, że jest gwiazdą. Stać na scenie, to
znaczy siedzieć, i skupić uwagę, też trzeba umieć.
Tematyka zaskoczyła widzów.
Proponuję następnym razem, jeśli znów będzie realizowany równie kontrowersyjny
tekst upublicznić go przed premierą dla czytelnego odbioru akcji lub po
premierze, jako ciekawostka. Tekst bywa zabawny. Spektakl przez to też bawił.
Cytaty od: Aleksander Fredro
& William Shakespeare, Adam Mickiewicz & Bronisław Maj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz