Wszystko co się wydarzyło w kontekście strajku nauczycieli, przesłoniła późniejsza bananowa rewolucja walcząca z cenzurą w sztuce.
Nauczyciele zostali poniżeni. Okazało się, że budowany latami prestiż, można zniszczyć jednym podpisem podczas nocnego posiedzenia. Poza tym do przeprowadzenia egzaminów wcale nie były potrzebne osoby pracujące codziennie przy tablicy. Poparcie społeczeństwa też spadało z dnia na dzień.
Smutne, że za nauczycielami nie podążyły inne grupy zawodowe. Wspólny cel różnych grup zawodowych byłby prawdopodobnie słyszalny.
Smutne, że za nauczycielami nie podążyły inne grupy zawodowe. Wspólny cel różnych grup zawodowych byłby prawdopodobnie słyszalny.
Strajk górników w latach osiemdziesiątych w Wielkiej Brytanii za rządów Margaret Thatcher był kwintesencją determinacji ludzkiej. Przy nich polscy nauczyciele wypadli jak wychowankowie żłobka.
Żeby zachować twarz, należałoby teraz godnie odejść z oświaty i szukać pracy, która przyniesie odpowiednie zarobki. Cytując niektóre zachodnie poradniki psychologiczne, należałoby nie tylko zmienić miasto, ale prawdopodobnie kraj, szukając lepszego jutra.
Zastanawia mnie, jak duża liczba świeckich katechetów nie mogła strajkować i tym samym nie mogła skorzystać z przysługującego im konstytucyjnego prawa do strajku?
Żyć w strachu, to żyć połowicznie. Jeśli któryś ze strajkujących nauczycieli twierdzi, że wraca do pracy z tarczą, to gratuluję optymizmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz