Przedstawienie dobre,
niestety, tylko dobre. Czegoś zabrakło, żeby wrażenia artystyczne były wyższe.
Zabrakło jakiejś kropki nad i, może zabrakło prób, żeby nadać rytm, jakiegoś
spoiwa pomiędzy etiudami, którymi mógłby częściej widoczny taniec.
„Nie jest zdrowe, kiedy ojczyzna staje się
parawanem, który zasłania świat” – to zdanie najbardziej zapamiętałem z tego
przedstawienia i najbardziej koreluje z naszą aktualną sytuacją polityczną, w
tym Gombrowicza w niej.
Gombrowicz nie jest
autorem łatwym. Może odstraszyć potencjalnego widza, gorzej może być tylko z
Witkacym. Na szczęście tym razem otrzymaliśmy sielski kalejdoskop rodem z epoki
retro.
Na scenie widzimy obrazki
z życia Witolda, mniej lub bardziej udane. Czasami zaskakujące jak rozmowa z
profesorem na temat oświaty polskiej oraz krótka scena spotkania z góralką z technicznie
wyśmienitym uderzeniem w plecy. Dla tych dwóch scen mógłbym powrócić na
spektakl raz jeszcze.
Gombrowicz „pisze o
dojrzewaniu w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym, o pierwszych doznaniach
związanych z odzyskaniem niepodległości i kolejnych latach, które budowały jego
świadomość” /cytat za programem/. Każdy z nas tęskni za Polską ułożoną z
własnych wspomnień, jeśli od dzieciństwa i dorastania dzieli kogoś kilka dekad,
tym bardziej gloryfikuje obrazki z przeszłości. A obrazki we „Wspomnieniach…”
choć przesiąknięte mgłą, to jednak sprawiają, że miło by było żyć w tych
czasach, kiedy ojczyzna nabierała życia na nowo oraz charakteru.
Tej Polski ze
„Wspomnień…” już nie ma. Kiedy aktorzy i scenografia znikają w kulisach, to
właśnie wtedy powinno zakończyć się przedstawienie. Może i ten przedłużony
tenisowy finał sprawił, że właśnie ta kropka nad i straciła swój mocny kształt.
A może sprawiło to
nierówne aktorstwo. Będę nieobiektywny. Większość zespołu aktorskiego pokazała
swój kunszt w pokazie gogolowskiego „Ożenku”, nie mylić z „Ożenkiem” przedstawieniem
dyplomowym. Niektórzy później obronili się w „Księżniczce na opak wywróconej”,
we „Wspomnieniach…” liczyłem na wielkie kreacje, w myśl zasady, że apetyt
rośnie w miarę jedzenia. Przeliczyłem się, szkoda. Na scenie młodość, ale
energia idąca ze sceny nie wbiła mnie w fotel.
Nareszcie przedstawienie
bez przekleństw!
_____________________________________________________________
http://krakow.pwst.krakow.pl/wspomnienia-polskie-rez-mikolaj-grabowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz