Nie pierwszy raz zadaję sobie to pytanie wynikające z rozczarowania teatrem, który przychodzi mi oglądać. W teatrze chcę opowieści oraz sensowności powołania przedstawienia do życia. Coraz częściej spektakle przypominają teledyski, sceny pocięte, nie łączące się w całość. Do tego coraz mniej przekonywująca gra aktorska, psychologia postaci nieznana. Wiele wydarzeń, które dostały zielone światło na pojawienie się na scenie, powinno przejść jeszcze raz żmudny proces kolaudacji. Pamiętam czasy, kiedy człowiek był zmęczony kolejnymi premierami, które osiągały bardzo dobry poziom. Od czasu do czasu pojawiały się chybione realizacje, ich tytuły często przez długi czas były synonimem porażek artystycznych. Niestety, z dzisiejszej perspektywy śmiem twierdzić, że wcale takie złe nie były. Co się stało z mistrzami i ich wychowankami? Udali się na banicję artystyczną czy czekają w ukryciu na lepsze czasy?
kolaudacja. Może w Stalinówce? ;)
OdpowiedzUsuńMocne.
OdpowiedzUsuń