Trudno pisać o spektaklu,
który prawdopodobnie zszedł z afisza. Na stronach PWST nie widać go, jego
echo jedynie w wynikach wyszukiwania. To jakby podsumowanie, bo trudno zachęcić do czegoś, czego już nie
zobaczymy.
„Samobójca”, choć
rozgrywa się w Rosji przedrewolucyjnej, to obraz nawiązujący do nasze gorzkiej
współczesności, pokazuje człowieka, który nie może odnaleźć się w życiu,
chciałby zrobić coś więcej, niż być tylko mężem i kiepskim zięciem, ale los mu
nie sprzyja. Nawet kiedy wydaje się, że bohater znajduje rozwiązanie swojego
marnego położenia, na przykład wpadnie na pomysł stania się koncentrującym solo
muzykiem, wszystko działa na jego
niekorzyść. Przez nieszczęśliwy splot wypadków, tzn. histerię żony, wspomniany Siemon Siemonowicz Podsiekalnikow
zostaje uznany za potencjalnego samobójcę. Jego potencjalna śmierć staje się
towarem, który może kupić ten, kto da większą cenę. Nabywca może wykorzystać
zejście Siemona z tego świata dla własnych celów oraz własnego sztandaru, idei,
kaprysu. Zaczyna się zatem targowisko o życie głównego bohatera oraz targowisko próżności.
Jakie pięknie namalowany współczesny nihilizm, gdzie życie pojedynczego
człowieka znaczy coraz mniej.
Należy stwierdzić, że gdyby
spektakl realizowany był przez teatr amatorski, byłby to spektakl genialny. Tym
razem mamy PWST i przez to poprzeczka oczekiwań idzie w górę. Czasami wizyty na
spektaklach realizowanych przez szkoły teatralne kończą się refleksją – komu
studenci aktorskiego fachu zajęli miejsce na liście przyjętych? Ale tym
razem było zupełnie inaczej. Oczywiście, nie da się uciec od wrażenia, że role
zostały obsadzone po warunkach, ale jest to wybaczalne, studenci dopiero na
zawodowych deskach nabiorą ogłady i zdobędą niezły warsztat, poza tym
obsadzenie po warunkach aktorskich jest również umiejętnością.
Najlepiej prowadzi rolę
matka-teściowa Serafima. Jest najbardziej świadomą aktorsko osobą na scenie.
Zamknięta w mało atrakcyjny kostium nie może epatować kobiecością w
„nowoczesnej” formie jak Kleopatra i Raisa, jednocześnie cały czas przyciąga
uwagę, przede wszystkim grą. Wydaje się, że dobrana została na zasadzie
kontrastu do swojej córki Marii, która bardzo blado wypada w tym duecie.
Wielokrotnie jest niesłyszalna ze sceny, jest mgłą, która nie może się
skondensować na scenie.
Siemon
Siemonowicz Podsiekalnikow wypada przekonująco, jest zagubiony od początku do
końca, bezradny i zdominowany nie tylko przez rodzinę, sąsiadów, ale i los.
Aktor nie szarżuje, z pokorą prowadzi swoja rolę, nie jest typem amanta,
bohatera, to taki rosyjski Piszczyk. Aż dziw, że handlarze jego życiem nie
doprowadzili sprawy samobójstwa do końca.
Pierwszy
akt toczy się w domu głównego bohatera, akcja prowadzona sprawnie, co chwila
pojawiają się kolejne postaci, pragnące wykorzystać Siemona do swoich jedynych
prawdziwych i słusznych celów. Zatem przez mieszkanie przemykają konkurujące ze
sobą kobiety wampy: Kleopatra i Raisa. Następnie dają nam się poznać: o
Scena
zabawy-przyjęcia na cześć odejścia w zaświaty głównego bohatera jest dobrze zmontowanym
kalejdoskopem postaci stylizowanym na ostatnią wieczerzę. W tle grają i tańczą
studenci wydziału wokalno-aktorskiego, dają naprawdę dobry poziom cygańskiej
stylizacji. Ci, którzy w pierwszym akcie prowadzili akcję, zostają zepchnięci
na dalszy plan /Aleksandr i Margarita/ lub zupełnie pozostawieni za kulisami
/żona i teściowa/. Prym wiodą wszyscy, którzy chcą zyskać na śmierci głównego
bohatera. Rewelacyjny i mam nadzieję, że nie po warunkach, pop
Siemon
Siemonowicz Podsiekalnikow nie przekracza granicy życia i śmierci. Zupełnie
nieświadomie i nie z własnej winy zostaje uznany za martwego i staje się
uczestnikiem własnego pogrzebu, czyli nic się nie zmienia, znów o niczym nie
decyduje.
Siemon zostaje pozostawiony przez wszystkie postaci dramatu, które
owszem odkryły, że jego śmierci wcale nie było, ale nie są w stanie wymierzyć
sprawiedliwości, może samosądu, ponieważ biegną do ofiary prawdziwego
samobójstwa, czyli świat nadal się kręci, ludzie będą wciąż umierać i może znów
uda się wykorzystać ich śmierć do własnych celów. Natomiast główny bohater odnajduje
w łożu śmierci ostatni kawałek pasztetówki, od której rozpoczyna się akcja
sztuki. W końcu może ją w ciszy i spokoju zjeść. Jest szczęśliwy. Czy nie o to chodzi w życiu, które trwa?
Myslę, że należałoby
wykupić spektakl od PWST, z całym dobrodziejstwem inwentarza i impresaryjnie go
promować. Życzę młodym aktorom dobrego mecenasa.
http://www.pwst.krakow.pl/samobojca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz