niedziela, 29 kwietnia 2018

"Wieczory dziadowskie: Niech żywi grzebią umarłych" Polskiego Teatru Tańca.


Polski Teatr Tańca znów mnie nie zachwycił. Propozycja pt. "Niech żywi grzebią umarłych" wywołała u mnie poczucie winy, że na tańcu nie znam się wcale i jako widz nie czuję tak jak powinienem. Może nie przeżywam "dziadostwa" odpowiednio, chociaż Mickiewicza w spektaklu nie odnalazłem, ale z powodu skojarzeń proponuje na przyszłość inspirować się dla przykładu Słowackim, "bo wielkim poetą był" i "w poezjach wielkiego poety, Juliusza Słowackiego, mieszka nieśmiertelne piękno, które zachwyt wzbudza".

"Jednostka i społeczeństwo. Życie i śmierć. Śmierć jednostki a życie społeczeństwa" - czytam na stronie - i nie wiem, jakich użyto kodów z języka tańca, ale mógłbym to przedstawienie zobaczyć jeszcze raz, ale wcale nie chcę, i na pewno nie odnalazłbym tego, co przeczytałem. 

"Pośród miliona wyzwań, jakie stawia przed nami życie, od czasu do czasu zdarza się czyjaś śmierć. Ile znaczy dla nas cudza śmierć? Dla nas jako jednostek. Dla nas jako społeczeństwa. Przecięcie tych dwóch perspektyw skłania nas do postawienia kolejnego pytania, które chcielibyśmy zawiesić między sceną a widownią: co my żywi możemy wiedzieć o śmierci?" - jeśli patrząc na to co na scenie, to osoby zajmujące się koncepcją, dramaturgią i reżyserią oraz choreografią wiedzą niewiele więcej ode mnie, ale życzę sobie śmierci ciekawszej od tej przedstawionej w opcji scenicznej.

Na scenie brak energii, ogólne wrażenie, że obejrzałem realizację dobrego amatorskiego zespołu tańca współczesnego. To dla mnie za mało jak na Poznań. Nawet dotychczas zjawiskowy Dominik Więcek wypadł równie blado jak reszta zespołu. 



________________________________________
http://ptt-poznan.pl/pl/node/119 - stan 29.04.2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz