niedziela, 11 grudnia 2016

"Księżniczka na opak wywrócona"... czyli wywrócone talenty aktorskie.

Widziałem ten zespół aktorski w przepięknym pokazie "Ożenku" - http://inwentaryzacja2014.blogspot.com/2015/06/tylko-pokaz-czyli-o-ozenkuw-krakowskiej.html. Już wtedy zatrudniłbym ich wszystkich w zawodowym teatrze. Wiem, powtarzam się. W kolejnym poście o teatrach zawodowych, ale czy nie chodzi o zdobyciu etatu w tej całej zabawie? Tym razem nie zachwyciłem się ani formą, ani treścią, ani aktorstwem. Z aktorstwem trochę przesadziłem. 

Aktorsko podobała mi się para: Gileta i Perote. Niczym bohaterowie prologu, pojawiają się od strony widowni, są sygnałem, że tworzymy teatr w teatrze, ale zabrakło na nich pomysłu. W Dominice Feiglewicz i Janie Niemczyku była jakaś radość gry, zabawa teatrem, a przede wszystkim zadania aktorskie do wykonania, nie zabite formą. Szkoda Kamili Banasiak wrzuconej w seplenienie, szkoda młodości i energii Jakuba Sasaka wrzuconego w starość, szkoda Maricna Sztendela wrzuconego w "Marlona Brando z chusteczkami w ustach", szkoda pozostałych wykonawców. 

Z bólem serca piszę tę słowa, no dobra - przesadziłem, ale pomimo sympatii do Was, nie znalazłem powodów, które by obroniły ten spektakl, a jeśli ich nie zauważyłem dwukrotnie, to trzeci raz nie planuję zawitać na tym przedstawieniu. Wiem, że to są poszukiwania twórcze reżysera, ale oceniam to wszystko jako widz, który widzi tu i teraz.

Za dużo elementów scenografii, za dużo telefonu komórkowego, niepotrzebny mikrofon... Niesłyszalność tekstu, zwłaszcza tego spod horyzontu pudła scenicznego...
Życzę Wam mniej wywróconych dyplomów, więcej życia na scenie i możliwości zaistnienia aktorskiego.

__________________________________________________________________
http://krakow.pwst.krakow.pl/ksiezniczka-na-opak-wywrocona-9-pazdziernika-2016-r

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz